Umiejętność wychwycenia podwójnego, nierzadko metaforycznego znaczenia niektórych wyrazów jest umiejętnością językową na poziomie zaawansowanym. Umówmy się - Julek nadal tkwi na podstawowym. To z kolei bywa przyczyną zabawnych minidialogów.
Wracamy z przedszkola. Julek popija sok, który przez wzgląd na upały serwuję chłopakowi nie tylko w sobotę. Po drodze jakieś roboty. Ruch wahadłowy. Stoimy.
- Korek. - stwierdzam.
- Mam. - odpowiada Julek. I podaje mi odkręcony korek z butelki od soku.
Znów przedszkole. W drodze do zaszwankował układ wydechowy w aucie, które zachowuje się jak karykatura motoru. Hałasuje, gdy jadę, szczególnie, jak dodaję gazu. Julek w foteliku, pas zapięty, włączam silnik. Buuuu..... - słychać.
- Mama! - natychmiast reaguje Julek, który z łatwością wyłapuje odstępstwa od utartych schematów.
- Pierdzi. - informuję.
- Mama, kupa?
- Nie, auto. Auto pierdzi.
Mając na uwadze pierwsze zdanie tego postu nie odpowiadam "Kupa. Kupa złomu". Choć lepiej tego nie mogłabym ująć.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz