niedziela, 26 sierpnia 2018

Wrocław start

Drugi przystanek to Wrocław.
Tu spędziliśmy bez mała trzy dni. Znalazłam miejscówkę w dobrej lokalizacji (na ul. Haukego-Bosaka). Była to świetna baza wypadowa. A przy tym obok boisko do gry w piłkę i plac zabaw. O tym jednak dowiedzieliśmy się na miejscu, naocznie. Taki bonusik. ;)
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Ostrowa Tumskiego (najstarszej części Wrocławia). Podjechaliśmy kilka przystanków tramwajem nr 10 (do którego też mieliśmy nieduży spacer). Było późne popołudnie i za nami już spory spacer zapoznawczy z miastem (a tak właściwie to po klucze do mieszkania). Na szczęście tego dnia pogoda sprzyjała. Nie było powalającego upału. Lekki wiatr, chmury, ciepło.
Obejrzeliśmy Katedrę Jana Chrzciciela, przespacerowaliśmy się po Moście Tumskim.
Julek zapoznał starszego pana woźnicę, który zaprosił naszego syna do swojego powozu. Gdy Julek wygodnie siedział, Radek słuchał historii życia owego woźnicy, a ja z Krzysiem biegałam wokoło szukając kasnala gazownika. Okazało się, że pan czeka na znak, żeby podjechać na most, na którym młody mężczyzna miał oświadczać się swej wybrance serca. Przyszły pan młody wszystko dokładnie zaaranżował. Na moście stał posłaniec z przeogromnym bukietem czerwonych róż. Też czekał na znak.
Potem, gdy wędrowaliśmy uliczkami Starego Miasta (odwiedzając m.in. piękny dziedziniec Ossolineum), widzieliśmy ową parę wiezioną przez naszego woźnicę. Ona na kolanach trzymała bukiet róż, on na patyku filmował ich oboje. Taka historia.
Końcówka spaceru to było już powłóczenie nogami i gdyby nie lody, które uratowały finisz spaceru, nie wiem, jak dotarlibyśmy do domu. Choć przyznam, że ja pozostałam w niedosycie.
Dzień pierwszy minął. Na drugi zaplanowane było ZOO i Julek o tym już wiedział. :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz