środa, 3 października 2018

Kilka

Pupil.
To słowo przewijało się od dłuższego czasu we wszystkich przypadkach, rodzajach, gatunakch i marzeniach artykułowanych przez Krzyśka. W maju miał miejsce incydent z kurami (to nic że jeszcze w formie niemowlęctwa kurczacznego i słodkiego), który spowodował zachwianie w posadach mojego "tak" wypowiedzianego do męża jakąś dekadę temu. Ostatecznie kurczaki dostały bezpieczny dom u sąsiada z kwoką i odpowiednimi warunkami do rozwoju, a Krzysiek obietnicę, że do tematu pupila wrócimy we wrześniu.
Chcieliśmy dać sobie czas. Żywe stworzenie w domu to nowe, dodatkowe obowiązki i odpowiedzialność. Rozważaniom sprzyjały Julkowe zapędy na szlakach karkonoskich, gdzie z każdym kotem, każdym psem witał się jak z najlepszym kumplem. Pomógł argument Krzyśka, że będzie czuł się bezpieczniej w domu po powrocie ze szkoły, gdy jakiś zwierz będzie na niego czekał. Jego pupil.
Przyszedł wrzesień.
Ogarnięcie towarzystwa w sferze szkolno-przedszkolnej, treningi, weekendy wypełnione gośćmi, urodzinami (kierowca to mój drugi zawód), meczami i innymi nieprzewidzianymi w programie atrakcjami odsunął w czasie decyzję. W zasadzie to bardziej realizację podjętej tak naprawdę już na samym początku, tyle że w sercu, niewypowiedzianej głośno decyzji.
Poszukiwaniami zajął się Radek.
To on znalazł, dzwonił, przekonywał, dopełniał wszelkich formalności i wreszcie przywiózł do domu.
I tak w sobotę, 29 września zamieszkała z nami Kilka. Suczka mniej więcej półtoraroczna. Długowłosa urodnica, delikatna, pieszczoch niesamowity, sympatyczna przeogromnie i od samego początku pragnąca zaskarbić sobie naszą przyjaźń. Niepotrzebne te obawy. Pokochaliśmy ją od pierwszego wejrzenia.
Obecnie trwa dostrajanie się wzajemne. Podział obowiązków kto karmi/kto wyprowadza na spacer/kto umawia wizyty u weterynarza/kto czesze/kto kąpie.
Kilka została znaleziona przy ekspresówce w okolicach Płocka. Wałęsała się z kumplem, małym Yorkiem. Psy nie miały obróż. Wszelkie znaki wskazywały na porzucenie. Psiaki zostały zaopiekowane przez płockie schronisko. Nadano im imiona Romeo i Julia. W ubiegłym tygodniu nasza Julia miała zabieg sterylizacji, po którym jej opiekunka napisała do nas smsa: "Kilka jest już po zabiegu". Literówka w tekście wiadomości zaważyła o imieniu, które chłopcy natychmiast podchwycili. Nie miałam nic do gadania. ;) W sobotę opiekunka Julii vel Kilki była służbowo w Warszawie. Przywiozła nam pieska.
Teraz Kilka ma nowy dom. A my na pokładzie nowego członka rodziny. Jest nas obecnie piątka. :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz