środa, 26 czerwca 2019

Bez założeń

Ostatnio spotkałam chłopca, który zaczynał z Julkiem przygodę z przedszkolem. Ten sam rocznik 2010. Skończył właśnie trzecią klasę. Ujrzałam wyrośniętego, niezwykle rozgarniętego chłopaka, którego nijak można zestawić z Julkiem. I odwrotnie. W zasadzie już mnie to nie smuci. Czasem zadziwia. Dlatego absolutnie i z ogromną siłą przemawiają do mnie słowa piosenki zespołu „The Ears”, który w ramach kampanii TrochęInaczej, realizowanej przez szczecińskie stowarzyszenie „Iskierka”, śpiewa:

„Twoje inaczej – moje inaczej, tak nam ze sobą różnie
Ja jestem kosmos, ty jesteś kosmos – między nami próżnia”

Julek to niebanalny, jedyny w swoim rodzaju byt. Rozwija się, uczy, poznaje świat w swoim tempie. Nie przystaje do siatek centylowych dla pełnosprawnych dzieci, nie daje się wsadzić w żadną formę standardowych umiejętności zwykłego dziewięciolatka. Żyjemy na innej planecie. Ale i tutaj smakują nam lody kaktusowe, razem z „Tańczymy labado” śpiewamy „O! Ela”, „Kocham Cię” – przeboje „Chłopców z Placu Broni”, śmigamy na hulajnodze. Umiejętności Julka są różne. Jedne sprawiają mu wiele kłopotów, inne same się dzieją. Nie można tylko niczego z góry zakładać. Że nie da rady albo że na pewno da radę. Julek zaskakuje. W nieoczywisty, najmniej spodziewany sposób zaskakuje. Pal sześć, że ma dziewięć lat i chce nurkować w wodzie sięgającej mu po pachy, a do dużego basenu nie chce wchodzić. Pal sześć, że wymienia kolory po angielsku, a po polsku sprawia mu to trudność. Pal sześć, że lepiej obsługuje telefon ode mnie i bez żenady oraz kompleksów wykorzystuje aplikacje „upiększające” zdjęcia własnej roboty, a potem je śle do moich znajomych, a nie potrafi wybrać numeru, zadzwonić do mnie i pogadać (gdy  już gada, odpowiada tylko na zamknięte pytania). Pewne umiejętności są wyrywkowe, fragmentaryczne, nie tworzą kompletnej całości. Czasem wymagają dużej wyrozumiałości, żeby uznać je za satysfakcjonujące. Czasem wręcz odwrotnie – wbijają w ziemię, zapierają dech w piersi. Przy czym od razu muszę zaznaczyć – odbiór tych umiejętności to bardzo indywidualne i subiektywne odczucie. Moje jeszcze dodatkowo skażone macierzyńskim zachwytem.

Przez to zakładanie z góry można wiele rzeczy przeoczyć. Ostatnio nie wzięłabym Julka na skatepark. Była babcia Krysia, była siostra babci Krysi – ciocia Danka, był Krzyś, który dwa miesiące temu zapałał wielką przyjaźnią do hulajnogi. Chciał ćwiczyć triki. Zabrałam więc całe towarzystwo do Warszawy na skatepark „Jutrzenka”, wcale nie wierząc, że Julek wytrzyma dłużej jak pół godziny. A Julek zaskoczył. Jeździł dwie godziny. Z rampy na rampę. Ćwiczył na tych najmniejszych, bez żadnych obrotów i podskakiwań. Zwyczajnie (niezwyczajnie) jeździł, choć w domu zaledwie kilka pchnięć zaliczył na hulajnodze.

Przez to małogadanie Julka można wiele spraw zignorować. A przecież ten dziewięcioletni kawaler ma bardzo wiele do powiedzenia. Wystarczy tylko zatrzymać się i pozwolić dać się unieść jego opowieści. Trochę słownej, trochę mimicznej, trochę gestami. Julek opowiada całym sobą. To robi wrażenie. Jeśli zechcesz wejść na jego planetę i trochę w niej poprzebywać. Przez autorytarne założenie, że nie da rady, można łatwo zaprzepaścić szansę na nowe doznanie. Odkrycie. Julek jest w tym dobry. Naprawdę dobry. Na miarę swoich możliwości, których nie warto zawężać. Na jego planecie jest inny wymiar.



1 komentarz:

  1. Polecam Ave skatepark scootive dla Krzysia...u nas podobnie.pozdr

    OdpowiedzUsuń