czwartek, 17 listopada 2022

Gry planszowe

Długo, długo nic, a potem kumulacja. Dotyczy to tak urazów, katarów, kursujących autobusów stadami, jak i planszówek.

Leżały. Zbierał się ma nich kurz. I Julek i ja mieliśmy przesyt. Julek, bo trzeba trochę jednak włożyć wysiłku, ja bo ile można rzucać kostką. 

Aż przyszedł dzień trochę lenistwa, trochę niedomagania, trochę smętnawej pogody i Julek przyniósł "Kurnik" (zasady odkurzone, zamiany bezbłędnie uskuteczniane), a potem "Chińczyka" (największa radość, gdy można było zbić mojego pionka), "Kartę rowerową" (wzrosło zainteresowanie znakami drogowymi, znajomość znaków zakazu zadowalająca!), "Przez Afrykę" (tu właczył się Julkowi tryb gry niezespołowej, nastawił się na wyścig, nie chciał oddawać do wspólnej puli zdobytych trofeów), aż na końcu "Listonosza" (pierwszy raz dotrwał do końca, śmielej dysponował kartami ułatwiającymi rozgrywkę, bezbłędnie odczytywał numery domów i dostarczał do nich właściwe listy, nawet jeśli 22 czytał jako 2-2, nie kłóciłam się z nim, jedności ma opanowane, naście wdrażamy, dzieścia jest jeszcze abstrakcją). 

I tak minęło chwil wiele. Dobrych, ciepłych chwil.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz