środa, 30 listopada 2022

Listopadowo

Po blisko dziesięciodniowej przerwie w obowiązkach szkolnych (Julek) i zawodowych (ja) wróciliśmy do codzienności. Łatwo nie jest. Poranki w ciemnościach, powroty ze szkoły w ciemnościach. Bez żalu żegnam się z listopadem.

Naszym ostatnim utrapieniem jest katar. Siedzi w zatokach, schodzi powoli, lubi kolor żółty i zielony. Jak go złapię i w odpowiednim momencie opanuję, to Julek zostaje dzień-dwa przed weekendem w domu, ja pracuję zdalnie i po weekendzie możemy wracać do normalności. Potem jest tydzień-dwa spokoju i zabawa zaczyna się od początku. Syropy z czarnego bzu plus sinupret to teraz podstawowe wyposażenie naszej apteczki.

Ten ostatni katar jednak nie dał się tak pięknie opanować. Przyszło większe osłabienie, wydzielina zeszła niżej, Julek zaczął kaszleć. Oskrzela czyste. Płuca czysta. Infekcja obecna. Julek został wykluczony z udziału w zajęciach szkolnych. Pod koniec ubiegłego tygodnia wychowawczyni Julka przysłała na naszej grupie zdjęcie: Antek i ona, praca jeden na jeden. Reszta klasy poległa.

Tydzień wyjęty z kieratu ma te dobre strony, że nie trzeba zrywać się rano z łóżka, można zrobić obiad, który wymaga więcej czasu niż last minute, można przeobrazić się w elfa i wspomóc przygotowanie klasowych Mikołajek, można spokojnie współuczestniczyć w ostatnich przygotowaniach do bierzmowania starszego syna, można znaleźć czas na film, książkę, lekcje angielskiego, więcej planszówek. Można spokojnie czekać na przyjazd babci Krysi. Można celebrować chwile.

Wszystkie ważne, mniej ważne i bardzo ważne momenty są za nami. Tu i teraz znów jesteśmy zaprzęgnieni w codzienne obowiązki. Nie tęsknię za Julka katarem, będę tęsknić za tym wspólnym, wyhamowanym czasem. 

PS Przy okazji wizyty u lekarza załatwiłam zaświadczenie lekarskie wymagane przy składaniu dokumentów o wydanie orzeczenia o kształceniu specjalnym. Skoro jest bezterminowe, spokojnie może leżeć w teczce i czekać dwa miesiące na swoje pięć minut. O jedną sprawę mniej. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz