środa, 22 sierpnia 2012

Popołudniowy kryzys

Krótkie podsumowanie końcówki wakacji. Krzyś nie chodzi do przedszkola, bo jego miało dyżur w lipcu. Julek nie chodzi wcale. Ciągle raczkuje. Wstawać też mu się nie chce. Za to z zapałem włazi na kanapę i czasem z niej spada. Ja chodzę już do pracy. Radek jeszcze ten tydzień urlopuje z chłopakami. Pomaga nieustannie babcia.
W tym galimatiasie Julek nie chce dwa razy drzemać. Bo Krzyś przykuwa uwagę, bo czasu szkoda na spanie. Jedna drzemka za mało, dwie za dużo. Kompromisu brak. Za to nerwy Julka sięgają zenitu tak akuratnie w okolicy mojego powrotu z pracy.
Popołudniu Julianos-kawaleros ma kryzys. Nic mu nie w smak. Delikatne smyrnięcie-zaczepka Krzysia doprowadza go do spazmów. Działania nie po jego myśli doprowadzają do spazmów. Zamknięte drzwi na taras doprowadzają … nie doprowadzają do piaskownicy – spazmy! Sprawdzone środki zastępcze (śpiew-wygłupy, zabawka nieoczywista, podrzut z obrotem itd. itp.) nie działają. Zmęczony Julek jest baaardzo rozdrażniony. Godzina 17.00 to jednak za wcześnie, żeby kłaść go do spania w piżamie i z butlą na dobranoc, a za późno na drugą drzemkę. Obłaskawiamy więc Julka. Gdy coś go zaskoczy i wyrwie z trybów jęczenia, jest dobrze. I nawet radośnie. Do wieczorynki jest jak młody bóg. :) 

Wczoraj Julkowe jęki przerwała kąpiel u dziadków za płotem.
 Dzisiaj rajd cyrkowy na arenie przydomowej.

A jutro?

1 komentarz: