piątek, 16 sierpnia 2013

Rozłąka

Dojrzałam do tego, żeby po pięciu latach spędzić sobotę i połowę niedzieli bez dzieci.
Jedziemy jutro na ślub i wesele, 300 km stąd. Chłopcy zostają w domu, z babcią i dziadkiem.
Noce bez Krzysia to tylko te w szpitalu z Julkiem. Na porodówce, na kardiologii, na kardiochirurgii. Ale w domu był tata. A jak jego nie było, bo był z Julkiem, to byłam ja. Krzyś z ogromną dojrzałością przyjął taki podział ról. Wiedział dlaczego, rozłąkę przyjął naturalnie, bez traumy, jako konieczność.
Noce bez Julka to tylko te na intensywnej terapii.
Jutro Krzyś nie chce rozłąki. Chce jechać z nami. A my wiemy, że impreza weselna prędko znudzi Krzysia, za Julkiem trzeba będzie biegać i znów niewiele towarzysko skorzystamy. Julek nie wyraża swojego zdania.
Potrzebuję egoizmu w rozsądnych dawkach, żeby wiedzieć, że mam prawo do swojego świata i potrzebuję tęsknoty, żeby nie zapominać, jaka moc tkwi w miłości.
Krzysiowi trudno zgodzić się z moim punktem widzenia. Więc chodził za mną jak cień. Tkwił przy mnie cały dzień. Zabrałam go rano do pracy, potem po lampy do jego i Julka pokoju. Nie przekupujemy smutku Krzysia, osładzamy chwile rozłąki? Nie zabraniem mu tęsknić. Nie zabraniam się smucić. Stawiam do pionu.
A Krzyś jak nie Krzyś siedział przy stole i kolorował obrazki wydrukowane w pracy, złożone w mały zeszyt. Chciał być przy mnie. Julek przy bracie.
Będzie jutro płakał?





1 komentarz:

  1. Tęsknota dobrze robi. Obu stronom. :)
    Poza tym świadczy o prawidłowych relacjach. :)
    Bawcie się dobrze!

    OdpowiedzUsuń