sobota, 14 czerwca 2014

Przygoda

Sobotni poranek.
Robię z Krzysiem standardowe, cotygodniowe zakupy co by wypełnić pustą lodówkę. Wózek pęcznieje, więc skłony przy przeładunku na taśmę są słuszne i częste, pani kasuje, ja ładuję do wielkiej, niebieskiej siaty w kolejności nieprzypadkowej. Wreszcie koniec. Chcę płacić. Podaję kartę. Zonk.
- Ale od piętnastu minut jest awaria. Blokada systemu.
Nerwowo zaglądam do portfela, gdzie mam dwie dychy zamiast dwóch stów.
- To ja zostawię zakupy, podjadę do bankomatu (najbliższy jakieś dwa kilometry stąd) i wrócę z gotówką. - stwierdzam uspokojona tak prostym rozwiązaniem.
- Ale ja muszę anulować paragon. - słyszę panią kasjerkę.
- Czyli że mam to wszystko wyładować, a potem raz jeszcze załadować? - robi mi się gorąco.
Jeszcze nie dociera do mnie absurd całej sytuacji, gdy najpierw słyszę:
- Żona zapłaci, a pani weźmie pieniądze z bankomatu i nam odda.
A potem widzę życzliwe spojrzenia dwójki młodych ludzi, stojących w kolejce za nami.
Że też chciało im się. Tak lekko, tak za nic, tak prosto pomóc.
...
Taka przygoda.

2 komentarze:

  1. Też mi się zrobiło gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy są w stanie pomóc nam w najbardziej niespodziewanym momencie.Też miałam taką sytuację.(określam to mianem "TO BÓG STAWIA NAM NA DRODZE OSOBY"które pomogą nam wybrnąć z trudnych sytuacji).
    Kiedyś na przystanku MPK doszła do znajomej osoba dzieląc się problemem. Każda z nas miała własne zdanie i rozwiązanie. Ja po pół roku miałam podobną sytuację i GOTOWCA na pokonanie problemu.
    Pozdrawiam Was serdecznie i życzę więcej takiej serdeczności, a żyć będzie nam lżej:*alat.

    OdpowiedzUsuń