poniedziałek, 16 marca 2015

Imprezowicz

Byliśmy w sobotę na ślubie.
Niech was jednak pozory nie mylą, że Julek taki akuratny i grzeczny.



Bo oprócz czarujących uśmiechów latał mu język jak łopata. Wcale nie przez to że wiotki. Ot, dla przekory. Celowo!

Na przyjęciu przy stole Julek zachowywał się bez zarzutu. Jadł, pił z pełną kulturą. Zdobywał słowa uznania i niedowierzania, że taki spokojny. 
Ale my nie daliśmy sobie uśpić czujności. 
W Julka wstąpił szał zwiał i już go nie było. Goniliśmy króliczka. Na zmianę. Z ludźmi bliższymi i dalszymi gadałam w przelocie. Lody na deser połykałam ekspresem. Pacyfikacja rozbrykanego Jula kończyła się rozpaczą (ja) i buntem okropnym (Julek). Po cyberataku wszędobylskim palcem na komputer menagera knajpy, daliśmy dyla. Ewakuacja zabrała ostanie resztki sił. W domu padliśmy półżywi. 
A Julek sobie językiem na wszystko dyndał.
Może wyrośnie z tego nadmiaru energii? Kiedyś, najlepiej w niedalekiej przyszłości.
Bo na horyzoncie majowym kolejny ślub i wesele już w całej okazałości. Julka obecność obowiązkowa. Nie wiedzą, co chcę. Tornado zapraszają. ;) 



3 komentarze:

  1. Marto, boskie zdjęcia braci. Świetni Ci synowie Wasi:) Zdjęcie z tatą pokazuje, że Krzyś również...się nie nudził:) Julka językwywołuje uśmiech na twarzy, choć wierzę Ci na słowo, że Wam "lekko" nie było:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najświetniejsi, kiedy śpią. Wzbudzają tkliwość, czułość i ulgę, ze trochę czasu dla siebie. Takie rozbrykanie bo przestrzeń, bo fajnie, bo drziw na ościerz otwarte, a za nimi hol długi i szeroki, wywołują w Julku pędzika-wiatrolubnego. Szaleje bardzo. I rzeczywiści etrudno nad tym zapanować. Można sie bardzo zmęczyć. W domu, w ogordzie przestrzeń obeznana, więc swoboda Julka jest bardzo kontrolowana. W takich miejscach trzeba być czujnym i szybkim. Bo Julek umiejętnie wychwytuje dziury w naszej uwadze.
      A Krzyś w tym czasie bawił się z kumplami weselnymi i jakby go nie było, choć spotzregawcza jesteś i przed śluem też chwilami dostawał biełej gorączki. Ale z nim można pogadać i dojść perędzej do ładu.
      PS Na ślubie byłam paniusią na obcasach, z torebką ala kopertówka. Bogu dziękowałam, że miała długi pasek. Przerzuciłam przez ramię jak "listonoszkę" i w nosie miałam styl i elegancję. Wygodnie biegałam :))))

      Usuń
  2. Zmęczona się poczułam czytając tylko o poczynaniach Julka. W rzeczywistości to opanować "żywioł" musiał być nie lada wyzwaniem. No i podziwiam Waszą kondycję. No i nic nie poradzę, że opis Ciebie biegającej za Julkiem na obcasach, z torebką na bakier, rozbawił mnie do łez:) Pozdrawiam Was gorąco.

    OdpowiedzUsuń