niedziela, 30 grudnia 2018

Poświątecznie

Już wróciliśmy.
Już buszujemy po domu. Tęsknie wspominając kilka świątecznych dni.
Pierwsze z nowym domownikiem. Nie mogło więc Kilki zabraknąć. Obecność z nami obowiązkowa. Przebyła zatem prawie czterysta kilometrów, towarzysząc nam w podróży. Zachowywała się wzorowo. W domu u rodziców była tak grzeczna, że nikt nie miał sumienia zrzucać jej z fotela, który upatrzyła sobie na najlepszą miejscówkę pod słońcem. A pretendentów do tego siedziska nie było mało. W te święta była też z nami ciocia Danka, siostra mojej Mamuś. Gęsto zrobiło się. Ciasno, przytulnie, z lekka wybuchowo, gdy energia roznosiła moich chłopaków. W pierwszy dzień świąt załapaliśmy się na śnieg, to rozładowali nieco ten nadmiar wigoru, ładując w siebie śnieżnymi kulami. Spacer był pyszny. Przy okazji chłopaki poznali miejsce, w którym uczyłam się pływać. Lat wiele temu. Dlaczego tak wiele?
Poszliśmy na koncert kolęd w kościele. Julek każdy instrument odwzorowywał rękami. Trąbkę, skrzypce, flet. Muzyka i taniec to Julka klimaty. Zaskakiwał w tym roku całkiem udaną wersją kolędy "Lulajże Jezuniu". Artykulacja słów "me pieścidełko" nie pozostawiała żadnych wątpliwości, co Julek śpiewa. :)
Intensywny świąteczny czas zatrzymał nas na chwilę. Naładował pozytywnie. Pozwolił zebrać w sercu wspomnienia. Trzymamy je na zapas. Pielęgnujemy. Cieszymy wspólnym razem, które było naszym udziałem. :)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz