Szkoła Julka działa. Dobrze, że działa. Mimo że działa w ograniczony sposób. Nie ma szkolnych, wspólnych imprez. Integracji, razem, wszyscy. Wszelkie inicjatywy, akcje, spotkania z muzykami, koncerty, wyjścia do kina, teatru są przez reżim sanitarny wyrzucone poza nawias szkolnej codzienności. A przecież trwa karnawał. Czas balów, studniówek, połowinek, dyskotek. Nie można się łączyć, można w swoim gronie.
Udało się więc w szkole zorganizować imprezy klasowe. Julek przebrał się za Spidermana. Od piątku pilotował zawartość plecaka. Pilnował, żeby zabrać strój. I to wcale nie ten na wf. Superbohater w wydaniu Julka był żywiołowy, wypuszczał wyimagonowaną sieć zawodowo, skakał po kanapie, w szkole tańczył. Impreza się udała. :) A że jeszcze doszedł do tego Dzień Pizzy, to już w ogóle wtorek urósł do rangi mega-udanego-dnia.
Niełatwo odnaleźć się w rzeczywistości, której warunki dyktuje pandemia. Jeszcze trudniej tak aranżować szkolne życie, żeby dzieci jak najmniej odczuły skutki ograniczeń, które wprowadzają obostrzenia. Nie wiem, jak bardzo i czy w ogóle Julek odczuwa zmiany w szkole. Z całą pewnością jendak wiem, że chodzi do niej chętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz