środa, 24 lutego 2021

Zadanie domowe

Po urodzeniu Julka, naprawie serca, ogarnięciu się z zespołowym tsunami, najbardziej sen z powiek spędzała mi niewiedza, czy będzie gadał. Umiejętność mówienia wydawała mi się kluczem do wszystkiego. Julek nieprędko posiadł tę umiejętność. Obecnie nie gada koncertowo, raczej skromnie i bardziej wyrazami, jak zdaniami, ma kłopoty z pytaniami otwartymi i właściwą artykulacją, ale komunikuje się werbalnie. Umiejętność czytania pozostawała dla mnie kwestią otwartą. Traktowałam ją binarnie. Nauczy się – świetnie. Nie nauczy – trudno. I nic się nie zmieniło w tej kwestii. Julek jest w szkole. Uczy się czytać. Koniec kropka. 

W praktyce wygląda to tak. 

Raz na tydzień Julek dostaje zeszyt ze szkoły z czytaniem. Są w nim prace domowe do systematycznego, pięciominutowego, najlepiej jednak codziennego czytania. Czytaliśmy najpierw samogłoski (klasa pierwsza), potem sylaby MA (koniec pierwszej klasy), sylaby PA (początek drugiej klasy), potem oba paradygamaty razem. Szło różnie. Raczej pod górkę. Nieoczywistość czytania stała się faktem. Nigdy nie wiedziałam, co na dany moment Julek zaprezentuje. Będzie czytał albo nie będzie. Zaczęłam być systematyczna. W ubiegłym tygodniu było zadanie z pseudowyrazami typu AMA UPI YMO itd. Cała koperta i trzy obrazki. Na każdym po dwa ufoludki z chmurkami dialogowymi. Zadaniem Julka było czytać to, co gadają stworki. Wyjmowałam karteczki z koperty i układałam na chmurkach. Chrzanione ufoludki. Zżarły mi nerwy. Julek raz pięknie czytał, drugi raz całkiem nieźle, a potem przychodził trzydniowy reset i mieszał wszystko, a ja przechodziłam załamanie. Bo to było tak jakby ktoś wymazał wiele z głowy Julka i ten zaczął dostrzegać jakieś fragmenty nie w tej kolejności, co trzeba, poprzestawiane, poplątane, choć przed nim stoi rozwiązanie – wystarczy popatrzeć i przeczytać. Nie odpuszczałam mimo. Przyszła niedziela. Czytał z leciutkimi potknięciami. A w poniedziałek dostaję w zeszycie mega-pochwałę. Za te gadające ufoludki. Czytał wspaniale! Jestem pod wrażeniem!

W nauce czytania z Julkiem zrozumiałam, że:

- małe dawki, ale systematyczne, 

- to jest dla niego bardzo trudne, więc koncentruje się na chwilę, 

- gdy ma gorszy dzień, czyta krócej, to, co dla niego łatwiejsze (choćby samogłoski), 

- nie zniechęcać się (ja), 

- chwalić, mega chwalić najmniejsze postępy, 

- nie poddawać się i nie załamywać (ja!). 

Jesteśmy na samiutkim początku. Z kompletną niewiadomą końcowego efektu. Nie dowiemy się jednak, co jest na mecie, jeśli nie spróbujemy. To kolejny Julka ośmiotysięcznik.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz