środa, 15 września 2021

Sam w domu

Pracuję dziś zdalnie. Przed pracą miałam zawieźć do szkoły Krzysia. Julek miał jechać z nami. Chłopak jednak bardzo świadomie odmówił i stwierdził, że zostanie z Kilką. Krótko się wahałam. Wiedziałam, że do pół godziny wrócę (chciałam jeszcze zahaczyć o piekarnię, z rana świeże bułeczki, jakiś chleb sami wiecie, aż kusi). Przecież będę w okolicy. W razie czego raz-dwa wrócę. Dałam Julkowi telefon (jego osobisty, sprezentowany pod choinkę przez babcię Krysię). Wzięłam swój. Pojechałam.

Krzysia wyrzuciłam pod szkołą. Pojechałam do piekarni. Nie tylko ja miałam taki pomysł ze świeżutkimi, pachnącymi bułeczkami na śniadanie. Kolejka była konkretna. Stanęłam. Zadzwonił Julek.

- Mama, a ty?

- Jestem w sklepie. Kupię chleb i wracam.

- Dobrze. Sok dla Julka?

- Kupię. A ty co robisz, Julek?

- Gram i you tube. Pa.

- Pa.

Nie było mnie w domu pół godziny. Julek przez pół godziny nie zdemolował domu, nie zalał laptopa, nie poszedł w nieznanym kierunku, nie płakał, nie czekał na ganku. Siedział na kanapie i oglądał filmiki na you tubie. 

W zasadzie pierwszy raz został całkiem sam w domu. 

To daje nadzieję na więcej. 

2 komentarze:

  1. Wielkie brawa! To kolejny przełom! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużą sprawę robi telefon I coraz większa sprawność w korzystaniu z niego przez Julka plus ewoluująca komunikacja werbalna. Julek ma chyba większe poczucie bezpieczeństwa. Wie, że zadzwoni i skontroluje gdzie jestem. Testowaliśmy tę możliwość wychodząc z Kilką na spacer. Generalnie Julek chodzi z nami, ale czasem odmawia, bo woli bajkę na netfliksie albo w telewizorze. Świadomie zostawał, z telefonem pod ręką. Nasze spacery wtedy nie były długie, w zasięgu szybkiego powrotu. Dlatego wczoraj odważyłam się ruszyć dalej, zostawiając Julka samego w domu. :) Dziękuję, Kasiu!

      Usuń