piątek, 29 kwietnia 2022

Odbiór paczki

Odbiór paczki, czyli o tym jak Hulk uratował wizytę u ortodonty i zmotywował do samodzielności.

Zaczęło się od płyty. Starej, zużytej, niedziałającej, z Julka ulubionymi klockami Lego biegającymi i ratującymi świat w przebraniu superbohaterów: Iron Mana, Spider-Mana, kapitana Ameryki i Hulka. Taka gra. Na Play Station. 

Radek kupił więc nową. Kliknął, zapłacił i wtedy dostrzegł, że sprzedawca na urlopie. Towar będzie. Ale nie jutro ani pojutrze. Za jakiś tydzień. 

Czas dla Julka to pojęcie abstrakcyjne. Jutro, dziś, teraz, potem, za chwilę, było, będzie - trochę Julek ogarnia, trochę nie. Ale że płyta ważna dla Julka, a to co ważne każdy z nas chce i potrafi dobrze pilnować, do tego Julek, uważający, że za tydzień, to może niekoniecznie odroczone o siedem dni teraz, bo a nóż jednak już, za chwilę, rozpoczął rytuał. Codziennie po szkole prosił w aucie o połączenie telefoniczne z tatą. - Tata? Paczka jest? Płyta Hulk? I tak dzień po dniu. 

W tym czasie sprzedawca gdzieś na Teneryfie albo innych Malediwach ładował w siebie promienie słoneczne. Relaks. Też tak chcę!

W rozpędzającej się codzienności rytuał działał bez szwanku. Tej żelanej konsekwencji mógłby się uczyć od Julka jego starszy brat, np. przy powtórkach materiału do zbliżającego się egzaminu ósmoklasisty. Julek dzwonił, pytał, dzwonił, pytał. Czekał. Aż nadszedł dzień, gdy zadzwonił, Radek odebrał, choć według moich obliczeń nie powinien. Bo przecież dwa dni temu, wczoraj i jeszcze dzisiaj rano (tak dla wszelkiej pewności) przypominałam o wizycie kontrolnej u ortodonty, tej, co ją przeniosłam na maj, bo pierwotny termin nikomu nie pasował, a potem w podskokach przyspieszałam, bo Krzyśkowi drucik się odczepił i trzeba było poprawić. Najbardziej zainteresowany też był poinformowany, przypomniany, klepnięty. Relaks. Potrzebuję relaksu.

Julek zadzwonił. Pyta. Tata odpowiada. Głosem, który bardziej przypomina mi miękki narożnik niż twarde krzesło w poczekalni. Ucho mnie nie zawiodło. Włączyłam się do konwersacji. - A ty gdzie jesteś Radek? - W domu. Uwaga! To ten moment. Właściwy. O którym potem Julek wszystkim opowiada, że mama w aucie krzyczy.

Była 16:11. Od jedenastu minut Krzysiek miał siedzieć na fotelu dentystycznym. Sądząc po rozrzuconych rzeczach pod szafą, które znalazłam po powrocie do domu, w podskokach się ubierali. Wizytę zaliczyli.

A Julek nadal dzwonił. Aż nadszedł ten dzień. Paczka znalazła się w paczkomacie. Wykorzystując Julka wielkie oczekiwanie, powiedziałam mu, że sam odbierze paczkę. Nie protestował. Najpierw pokazywałam mu cyfry, które ma wybrać, a potem zaczęłam je dyktować. I tak w praktyce Julek zastosował nabyte kompetencje matematyczne. Bezbłędnie wystukał numer telefonu i kod. Okienko się otworzyło. Niestety za wysoko dla Julka. Musiałam sama sięgnąć. Julek cieszył się z płyty, ja że zna wszystkie cyfry! Bezcenne :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz