poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Impresjoniści

W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się do Fabryki Norblina w Warszawie na multisensoryczną wystawę Impresjoniści Pomyślałam, że muzyka w połączeniu z prezentowanym obrazami na ciemnej sali z miękkimi pufami może zaskoczyć i spodobać się Julkowi. Pomyślałam, że niecodzienna forma wystawy w ciekawym miejscu w centrum Warszawy może zainteresować Krzyśka. Choćby przez samą miejscówkę. Siebie i Radka nie musiałam przekonywać. Byliśmy na tak.

Negocjacje ze starszym nastolatkiem trwały ciut dłużej niż z młodszym. Dla obu chłopaków asem w rękawie była propozycja po wystawie obiadu w znanej nam pizzerii Casa de Tuzza na Senatorskiej. I tak strawę dla ducha zrównoważyłam strawą dla ciała. Pomysł chwycił. Bilety kupiłam. W wyjście wkręciłam rodziców Antka. Spotkanie najlepszych kumpli z klasy było już tylko wisienką na torcie.

Do Warszawy pojechaliśmy SKMką. Przesiedliśmy się w metro. Ze stacji Rondo ONZ mieliśmy kilka kroków do wystawy. Antek już czekał. Chłopaki rzucili się sobie w objęcia i już się nie rozstawali. 

Przez pierwsze minuty musiałam wejść w klimat wystawy. Natłok kolorów, dźwięków nacierających z każdej strony był bardzo intensywny. Na pewno nie jest to miejsce dla osób z nadwrażliwością słuchową. Z czasem oswoiłam formę. Pojawiające się obrazy zaczęłam odbierać jako podróż w czasy, które minęły. Skupiałam się na fryzurach, strojach kobiet i dzieci. Podróży pociągiem. 





Musiałam też w pewnym momencie przejąć Julka, który zaczął się nudzić. Wzięłam go na swoją pufę i dopowiadałam, co dzieje się wokół. Zwracałam jego uwagę na szczegóły, które mogły go zainteresować. Wytrzymał do końca. A sam pokaz trwał ok. 40 minut. Był bardzo dynamiczny, intrygujący, ciekawy.

A potem zamarudziłam z rodzicami Antka w sali z ramą do zdjęć, uspakajając ich, że Radek ma baczenie na chłopców. Antek z Julkiem spenetrowali dokładnie pomieszczenie i opuścili je po sesji zdjęciowej. 




Za nimi podążył Radek. Gdy po kilku minutach opuściliśmy z rodzicami Antka ostatnią salę, Radek z Krzyśkiem siedzieli wygodnie na sofie, a chłopaków nie było. Chłopaków nie ma!! Radek tak się wyluzował impresjonistami, że w ogóle nie zaskoczył, że zjeżdżają bez opieki schodami w dół. Zarejestrował tylko, że zjeżdżają. Przecież się nie zgubią. Pogoń! Zaczęła się pogoń. Jeszcze nie panikowałam. Rzeczywiście Julek nigdy nie dał nam powodów do strachu. Nie uciekał. Trochę inne doświadczenie mieli rodzice z Antkiem. Na szczęście już zjeżdżając schodami dostrzegliśmy chłopaków na zewnątrz budynku. To wewnętrzny teren Fabryki Norblina. Nie ma tu aut. Chłopcy trzymając się za ręce zmierzali w kierunku sklepu z wypasionymi telefonami komórkowymi.

Przygoda zakończyła się happy endem.

A jeszcze potem wszyscy pojechaliśmy na pizzę. I to była równie smakowita część niedzielnego popołudnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz