czwartek, 8 marca 2012

Szczoteczka

Z Julkiem mam taki problem, że przybywa mu miesięcy, a ja ciągle widzę w nim dzidziusia. I to wcale nie dlatego, że od niedawna siedzi, a pełzanie dopiero co zamienił na raczkowanie. Nie. Z Julkiem jest tak, że żyje w jedynie sobie znanym świecie. Mam wrażenie, że nie interesuje go (przynajmniej na razie), jak nazywa się przedmiot, który tak pięknie toczy się po podłodze. Dla niego najważniejsza jest sama czynność toczenia. Daje dużo frajdy, można za tym poraczkować i wyrazić mnóstwo entuzjazmu pełnymi radochy okrzykami. A czy to ważne, że ten przedmiot nazywa się piłka? U Julka świadomość wielu rzeczy wykluwa się bardzo powoli. Świadomość otoczenia w ogóle.
Przez tę dzidziusiowatość Julka zapominam się i przegapiam pewne sprawy. Na przykład higienę jamy ustnej. Zęby zaczęły Julkowi wychodzić, jak miał 8 miesięcy. Wyrastały jak grzyby po deszczu. Najpierw jedynki na dole, potem na górze, za chwilę dwójki na dole, dwójki na górze. Dziś ma 11 i pół zęba. Bo czwarta czwórka jest w trakcie wykluwania. A ja, o zgrozo! dopiero w sobotę kupiłam mu szczoteczkę do zębów! I to właściwie dlatego, że wymieniałam zużytą Krzysia. Teraz w kubeczku są szczoteczki cztery. Dwie dorosłe, jedna mała, a czwarta malutka. I Julek polubił szczotkowanie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz