środa, 13 czerwca 2012

W raczkach do mety

Julek robi się coraz sprawniejszy. Te postępy są systematyczne i małe, że prawie niezauważalne. Od jakiegoś czasu taras dla Julka stał się za mały i nudny. Syn mój szuka wrażeń. Do niedawna asekuracyjnego Julka ograniczała nieumiejętność zejścia z poziomu dwudziestu centymetrów i trochę. Ćwiczenie schodzenia tyłem nie przemawiało do jego wyobraźni, więc zaczął pchać się na szczupaka. Robi to fantastycznie.
Połowa jego ciała zawisa na krawędzi tarasu, rączki ostrożnie badają grunt, gdy znajdują w nim oparcie, reszta dzieje się sama. Julek ruchem niepodlegającym żadnym klasyfikacjom przerzuca pupę z nogami. Zarzuca nim z lekka, ale nie szkodzi, bo jest już na trawie.

Wygląda to tak:

Albo tak:

A potem eksploruje okolice.


Zdarza się też, że startuje w zawodach z Krzysiem. Starszy brat – czołowy idol Julka – bardzo lubi rywalizacje sportowe. A że Julek ścigać się z nim na dwóch nogach jeszcze nie może, to Krzyś ściga się z Julkiem na czterech. I mają rajd. Bez przeszkód. W raju naszym sosnowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz