czwartek, 14 lutego 2013

Bez okularów

Z archiwum rodzinnego. Lato 2010 r. Krzyś skończył już dwa lata, Julek wierci i kręci się we mnie. Za jakieś trzy miesiące przemebluje nasze życie.
Przewijam rano Krzysia, który nie przepada za tą czynnością i słyszę:
- A sio!
Karcąco spoglądam i mówię nu-nowatym tonem:
- Krzyyyysiu!
Krzyś z szelmowskim uśmiechem na twarzy:
- Mama jest mucha.

Teraźniejszość. Zima tego roku. Julek trzy miesiące temu skończył dwa lata.
Przewijam rano Julka, który nie przepada za tą czynnością i nic nie słyszę.

Poranki z Krzysiem jak ze mną. Chimeryczne. Raz w świetnym humorze, raz w nietęgim. 
Julek zawsze budzi się z uśmiechem. Przecieram nim oczy i różowe okulary stają się zbędne.

2 komentarze: