środa, 11 września 2013

Kajetany zabieg

Trudny dzień za nami.
Jego główny bohater śpi pokonany stresem, bólem i wysiłkiem w zmaganiu się ze skutkami ubocznymi narkozy. Przetrwał dzielnie. Był moment krytyczny wzmożonego pojękiwania i brzęczenia, ale to z głodu. Zjadł i przestał.
Julek miał wycięty trzeci migdał i obustronny drenaż wentylacyjny. Tak wyczytałam w jego karcie pozabiegowej. Bo lekarza ostatni raz widziałam wczoraj na izbie przyjęć. 
To pierwszy mój pobyt z Julkiem w szpitalu, gdzie śpię na normalnym łóżku (!) obok julkowego. Pod czystą pościelą, z miękką podusią (nieswoją, tutejszą). Pierwszy pobyt, podczas którego mam ograniczony kontakt z personelem medycznym. Informacja w szczątkowych ilościach. I pierwszy pobyt, w którym widzę dzieci z pozoru zdrowe i pełnosprawne, a jednak ograniczone głuchotą.
Serce skradła mi roczna Oliwka. Pyzata i śmieszka. Łazi jak ufoludek z bandażem przytrzymującym wystającą antenkę (tak naprawdę to strzykawka). Miała wszczepiony implant. Będzie słyszeć. Chylę czoło przed takimi cudami.
Szykując się do Kajetan, korzystałam ze ściągi. A że przygotowała ją ta sama koleżanka, która przyszła do nas na ostatnim Zlocie do gorączkującego Krzysia ze skrzyneczką na narzędzia, w której równiutko ułożone były różnej maści lekarstwa (o czym pisałam na blogu parę miesięcy temu), to poszłam za ściągą jak w dym. I się nie zawiodłam. Dzięki, Aga :)

2 komentarze:

  1. Najważniejsze, że już po! Kiedy wychodzicie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj przed południem opuściłam z Julkiem oddział otorynolaryngologiczny. Chyba dobrze napisałam? Muszę rozgryźć tę nazwę. Jesteśmy już w domu. :)

      Usuń