niedziela, 4 stycznia 2015

Ćwiczenia

Zimno, wietrznie, mokro, katar czyha, żeby zaanektować nosy i gardła chłopaków, więc żeby energia nie rozniosła nam domu, przylazł plac zabaw do nas, zamiast my do placu. Znaczy namiastka placu. Radek założył drążek w drzwiach i wyzwaniom nie było końca.
Przewodził Krzyś. Ale że gdzie Krzyś, tam i obowiązkowo Julek, trzeba było Julka ładować na drążek. A on wisiał i wisiał i wiotkość mięśni oszczędziła jego dłonie. Chwytne są i wytrzymałe. Łapią kredkę, ołówek, pilota w locie. Trzymają widelec, łyżkę i nóż nawet ostatnio. Tylko brak siły, żeby docisnąć i przeciąć kawałek parówki.
Wisząc podciągał nogi. I umiejętnie lądował na materacu. Nieźle sobie radził.
Krzyś wyznacza trendy. Julek ślepo naśladuje. Szkoda, że tego zapału brakuje w gadaniu.








6 komentarzy:

  1. Super!!
    My też mamy drążek, ale nie ma nad nim tyle luzu, więc fikołki odpadają. Szkoda, bo to byłoby bardzo fajne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, ale to drążek rozporowy, czyli do zwieszenia na chwilę. Na wysokość Krzysia. Gdyby go zostawić, waliłabym sobą przy każdym przejściu przez drzwi :))) Gdyby chcieć go powiesić na stałe (tak żeby nie zderzać się z nim po drodze), też nie byłoby miejsca na fikołki.

      Usuń
  2. No to u nas jest właśnie zamontowany na stałe. :)

    OdpowiedzUsuń