wtorek, 20 stycznia 2015

Trochę na smutno

W ostatnim czasie mieliśmy wysyp spotkań z rówieśnikami Julka, młodszymi od niego dziećmi (3 lata) i całkiem małymi (1,5 roku). Wszystkie z właściwym zestawem chromosomów. Julek brylował dodatkowym. I w zasadzie w tym jednym tylko brylował (poza uśmiechem czarującym, który jednak dla nas i tylko dla nas jest najpiękniejszy).
Towarzysko odnajduje się bez zastrzeżeń. Zwykle namierza zabawki, które w nowym otoczeniu zawsze są atrakcyjne, nawet jeśli już znane. Bawi się nimi w skupieniu, nie chce oddawać innym zainteresowanym. Standard w dzieciolandzie. Z dziećmi nawiązuje relacje poprzez obserwację i naśladownictwo oraz wygłupy. Dla tych młodszych żaden to problem, dla tych starszych – nie zawsze fajnie. Jednak przy jednych i drugich Julek krąży jak satelita – autonomiczna, trochę zagadkowa, mało dokuczliwa. 
Patrząc na niego, nie dostrzegam zrozumienia w nim samym, że porusza się w jakiejś odrębnej czasoprzestrzeni, idealnie równoległej do Świata Z Normą Intelektualną. Wyraźnie między nimi brak punktów stycznych. Można budować mosty z uśmiechów, radosnej bieganiny, żwawej pantomimy. Ale im dłużej Julek będzie tkwił w swoim niemówieniu, tym bardziej będzie oddalał się od niego mój świat. 
Przyzwyczaiłam się już, że sprawy z Julkiem załatwiam nie gadając. Gdy więc otoczyły mnie dzieci, które werbalizują  siebie i swoje oczekiwania, zawyła we mnie tęsknota za normalnością w rozmiarze 46 XY. Czyste spojrzenie, słowo, zdanie, odpowiedź, zrozumienie, sprawa zamknięta albo do negocjowania. Bosko!
Czasoprzestrzeń Julka jest wyzbyta z dialogów, dookreślenia wieku rozwojowego i wzrostu właściwego dla wieku biologicznego. Wypełniona wokalizami, przypadkowymi dwusylabowcami najczęściej powtórzonymi a nie wymówionymi z siebie, pieluchomajtkami z zielonym smokiem. I jest ciągle obok. Nigdy w moim świecie.
Nie mam w sobie blokady, żeby wejść w świat Julka, skoro on nie może wejść w mój. Chciałabym widzieć to, co on widzi i rozumieć, co on rozumie. Żeby wiedzieć. Nie potrafię. Ograniczona swoim intelektem skazana więc jestem na obserwacje tej jego czasoprzestrzeni i przybliżanie, ciągłe podsuwanie, uczenie go kawałków Świata z Normą Intelektualną. Co dziwne -  im mniej wiem, tym więcej Julka kocham. Jakbym tą miłością chciała zniwelować bezsilność z powodu, że te dwa światy. Julka i mój. Tak obok siebie. Bez sprzężeń zwrotnych. Wędrują.  

5 komentarzy:

  1. Marta, szczęka mi opadła... Trzeba mieć nie lada dar, żeby opisać to, co czujesz w taki sposób. Podpisuję się obiema rękami i nogami! Dziękuję, że ubrałaś w słowa to, czego nie ja nie potrafiłam. Mogę zalinkować lub zacytować Cię na swoim blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zrozumiale, bo się mi już zdawało, że zagmatwałam się w tych swoich refleksjach. czerp z tej pisaniny, Madziu, co chcesz i ile chcesz. :)

      Usuń
  2. Powolutku...może Julek tej mowy jeszcze nie potrzebuje? Ważne że nie czuje się zagubiony w towarzystwie, choć wiem jak irytuje ten brak konkretnego kontaktu...też tęsknię za normalności, ale...pozdrawiam Was b.serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie straciłam nadziei, że będzie gadał. Ale zyskałam pewność, że nawet jeśli już zacznie i tak pozostanie zespołowym Julkiem.

      Usuń
  3. Marto, komentuję, choć tak po prawdzie to słów mi brak... Może jedynie, że niezmiennie wierzę, że Julek znacznie mówić, i że będzie choć trochę mniej trudno... Strasznie mocno Cię ściskam.
    P.s. A w temacie pisania powtórzę się - masz talent dziewczyno:)
    Dominika
    Dominika

    OdpowiedzUsuń