czwartek, 26 listopada 2015

Trzy

Przedwczoraj wezwano mnie do przedszkola. Bo z oczami Julka działo się coś niepokojącego. Szparki dwie, załzawione i zaczerwienione. A że nic u Julka nie jest oczywiste (przy innej okazji, tu cytat: "W przedszkolu panuje jelitówka, mieliśmy istny armagedon, ale nie dzwoniłam po panią, bo wie pani, jakie te Julka kupy bywają ..." ), wzięłam go prosto do lekarza. I dwie, a w zasadzie trzy niespodzianki.
Niespodzianka pierwsza. Podjeżdżamy pod przychodnię (rzadko ostatnio, naprawdę rzadko przez nas odwiedzaną, czyli dawno nas tu nie było), a Julek pokazuje na gardło. Rozpoznał miejsce i zakomunikował mi to!
Niespodzianka druga. Załapaliśmy się do naszej ulubionej pani doktor (empatycznej, kompetentnej i cierpliwej - Julka zna od oseska). Julek przywitał się, reagował na każde polecenie pani doktor ze zrozumieniem i właściwie. Cały czas coś mi opowiadał: -Maa, tu. - Maaa, tak, - Maa, ich (j)a, a na koniec pięknie pożegnał się: - Pa,pa. Aż pani doktor zakrzyknęła: - Ależ Julek zaczął się pięknie komunikować!
Niespodzianka trzecia. Zapalenie spojówek.
Siedzimy więc w domu. Maścią smarujemy te oczęta zmarnowane, coraz mądrzej i z głębszą świadomością patrzące na świat. Żeby Julkowi nie było źle, w ramach grupy wsparcia dołączyłam dziś z rana do niego ze swędzącymi, zaczerwienionymi i załzawionymi oczami. Zapalenie spojówek łączy. ;)

1 komentarz: