wtorek, 9 lutego 2016

Ferii cd

Starszy syn nie powrócił.
Starszego syna przewiozłam z punktu A do punktu B. A to Zakopane. B to babcia Krysia. Czas na drugą porcję ferii. Czy zaszła jakaś zmiana?
Bezpieczny grunt rodzinny pod nogami i od razu obóz to miłe wspomnienie. Bezpośrednio po przywitaniu na pytanie, czy za rok też pojedzie, starszy syn nie zaprzeczył, nie potwierdził.
Telefony od syna zamilkły. Z obozu dzwoniłby na śniadanie, obiad i kolację. W przerwach między treningami i po wyprawie na narty, po wypadzie na basen i do labiryntu z lodu, tuż przed snem i po przebudzeniu, po zjedzeniu słodkich płatków z mlekiem i gofrów z bitą śmietaną, po wycieczce na skocznię i do sklepu na rogu, po zgodę na kupienie drewnianej katany (synku, to twoje pieniądze, dysponujesz nimi wedle uznania - tego też po raz pierwszy doświadczał) i po poprowadzeniu drużyny do zwycięstwa w rozgrywkach w zbijaka. Na szczęście dzwonił raz dziennie. Częściej niosło ryzyko rozklejenia się do słuchawki. Niewykluczone że mojego też.
Zniknął we mnie niepokój. Zastąpiła go tęsknota. Spokojna, leniwa, tylko do końca tygodnia.
Nie ma jak u babci. Obóz też był ekstra. Z ulgą podkreślone był. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz