poniedziałek, 29 lutego 2016

Poniedziałki

Poniedziałki. Poniedziałki lubię. Ale dopiero popołudniu. Jak jestem już rozruszana po dramatycznej pobudce o piątej. Po rozgimnastykowanej głowie w pracy. I trzech kawach. Nie licząc tej pierwszej już w makijażu, jeszcze w piżamie.
W poniedziałki mam obiad z niedzieli, ogarnięty dom, jedno pranie do prasowania i plany na cały tydzień. Spory zapas energii daje duże możliwości. I udziela się. Chłopaki siłą mojego rozpędu siadają bez jęków i wzdychań do pracy. Julek zalicza to, co mam zaplanowane. Krzyś załapuje się na ćwiczenia z ortografii.
W pierwszym przypadku tworzę, odtwarzam, troję się i dwoję, żeby zachęcić julkowy umysł do pracy. W drugim poprzestaję na ćwiczeniach wydrukowanych z ratującego mi życie portalu super kid. Bo krasnoludka przez o kreskowane nie zniosę
Tak więc minimum piętnaście minut dla Julka, dziesięć dla Krzysia. Systematyka. Uczę się jej, jak Julek samogłosek i sylab, a Krzyś ortografii.
Plany na cały tydzień kończą się w poniedziałek.
Potem improwizacja. Ale systematyczna. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz