Patrzę na sierpień. Całkowicie został zdominowany wyjazdem nad morze. Oddalenie od codzienności, dużo niezrutyniałego czasu i czasu na sen, umożliwiało swobodne obserwacje Julka, które z pewną siebie swobodą przekuwałam w blogowe posty.
Powrót do domu i pracy oddalił od pisania. Komu chce się czytać o nudnej, swojskiej i powtarzalnej rzeczywistości. Komu się chce o tym pisać?
Julek końcówkę wakacji spędził w przedszkolu na dokuczaniu Lili (kto się lubi, ten się czubi), Krzyś na bojach z nudą (1:0 dla nudy), ja na ponownym oswojeniu pobudek o piątej (budzik mój wróg).
Szykujemy się na spotkanie z wrześniem. Krzyś z ulgą, że koniec zesłania w domu, ja z bólem głowy, że nowe i dawne wożenia na zajęcia, Julek - Julek w tej kwestii wykazuje stoicki spokój. :)
Zajęcia metodą krakowską z p. Justyną już zaczęliśmy (teraz powinnam ja dotrzymać tempa terapii). W najbliższą sobotę Julek zaczyna naukę pływania. Systematyczne zajęcia z instruktorem Krzysia. Krzysia grafik zajęć kiełkuje. Syn mój bardzo chce zacząć treningi piłki nożnej. Ja widzę tylko dodatkowe obciążenia. Negocjacje trwają.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Skąd my to znamy...pozdrawiam i sił życzę w logistyce
OdpowiedzUsuń