W naszej domowej apteczce zniknęły syropy przeciwgorączkowe. W zamian, na wszelki wypadek, pojawiły się tabletki, które można bez olaboga! przełykać. Różnorakie syropki przeciwkaszlowe, rozrzedzające wydzielinę i wykrztuśne zostały zdetronizowane przez kompresy żelowe, octanisept i altacet w żelu. Więcej u nas teraz urazów, kontuzji i różnej maści opuchnięć niż katarów.
To chyba znak czasu.
Moi synowie nieodwołalnie wyrośli z dziecięctwa wczesnego i pretendują do bycia całkiem wyrośniętymi chłopcami, co nie przeszkadza im, a wręcz jeszcze wzmaga, bycie jak dwa koguty. Zwarcia są na porządku dziennym. A gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą albo po ręcznik zmoczony w zimnej wodzie. Kompres gotowy. Julek też już wie jak zaopatrywać rany. ;)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
To spojrzenie mówi, że boli, ale walka miała sens! :) :)
OdpowiedzUsuńTo wyrzut. Matka zdejmowała bluzę i nie poluzowała zapięcia. Zamkiem przejechała po twarzy. Tym razem nie Ksyys.
Usuń