niedziela, 8 lipca 2018

Dziesięć

Pierworodny, wyczekany, urodzony ósmego lipca. W upalny wieczór. Szybko, w bólach, konkretny kawałek mojego dziecka. Syn. Od zawsze ten pierwszy miał mieć na imię Krzysztof, Krzyś, Krzysiek.
Dziesięć lat.
To już dziesięć lat obecny jest w moim życiu.
Energiczny, w ciągłym ruchu, skupiony jedynie na filmach z you tube'a.
Kapitalny brat. Opiekuńczy, z dystansem, urósł do rangi idola. Rzeczywiście potrafi rozładować niejedną trudną sytuację. I naładować ją impulsami, od których o krok do stanu zapalnego. Na szczęście zachowuje właściwe proporcje i równowagę. Równowaga przydaje się też na deskorolce, która urasta do drugiej pasji po piłce nożnej. W ogóle to sportowy typ. Jedyna szóstka na świadectwie to ta z wuefu. Reszta piątki. Bystry, myśli, obserwator.
Poczucie humor obecne.
Dobre relacje z rówieśnikami obecne.
Empatia i ciekawość świata obecne.
Zostawia ślady swojej obecności. Kubki, puste pojemniki po jogurcie, koszulka treningowa. Łatwo namierzyć gdzie był/jest, co jadł/pił i w którym pokoju. To jedyna wada, która mnie wkurza. Pozostałe mijam, ciesząc się zapowiedzią fajnego młodego człowieka.
Boję się tylko nie zepsuć tego.
Synu, przyjemnie być twoją mamą!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz