środa, 25 lipca 2018

Nie wiem

Z zasady nie martwi mnie, że nie wiem.
Moje nie wiem oznacza poznam, jeśli uznam to za zasadne i do ogarnięcia. Bo czasem nie wiem to ocean wiedzy nie do przebrnięcia. Albo zwyczajnie brak odpowiedzi na pytanie. Bywa też nie wiem bezsilne, trudne i bolesne.
Dostałam wczoraj wiadomość od mamy kolegi Julka z przedszkola. Że Julek go bije i jest to kolejna taka sytaucja. Prosi mnie, żebym porozmawiała z synem.
Zamarłam.
Zawsze wszelkie niepokojące incydenty z udziałem Julka są mi komunikowane w przedszkolu. Zawsze też panie reagują adekwatnie. Wiadomo - lepiej zgasić ogień w zarodku, niż potem walczyć z pożarem. Przedszkole milczy. Wszystko w porządku. W porządku? Nie wiem.
Nie mogę wykluczyć, że Julek uderzył.
Nie mogę stanąć w jego obronie.
Nie mogę też przeprosić kolegi Julka i jego mamy.
Ja nie znam wersji wydarzeń Julka.
- Julek, bijesz kolegę?
- Tak.
- Dlaczego bijesz?
- Tej. Tu. Baaam. Pani. Bije. Eeeee. Buch.
Gestykulacja bogata. Treści mało. Poza tym, że bije. Wyjaśnienie kompletnie niezrozumiałe. Dla mnie. I zakładam, że syn mój wie, o co pytam.
W relacjach z Krzysiem Julek potrafi uderzyć. Zawsze z dwóch powodów:
- w obronie,
- ze złości, przy czym złość może być spowodowana odmówieniem mu tego na co on ma ochotę lub umiejętnym rozdrażnieniem go, z przekory.
Natychmiast reagujemy na takie zachowania. Nie pozwalamy na agresję. Ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistym rozwiązywaniem problemów.
Nie wiem, co się wydarza w relacjach Julka z kolegą. Bez względu na okoliczności i powody nieakceptowalnego zachowania Julka, rozumiem zaniepokojenie mamy i jej interwencję.
Boli, że nie wiem. Że nie usłyszę od mojego dziecka, jak było. Nie pogadam z nim. Nie przegadam trudnych spraw. Nie wytłumaczę. Nie wyjaśnię tak, żebym była pewna, że zostałam zrozumiana.
Zderzam się z wymierną stroną ograniczeń mojego syna.
Pozostaje mi dochodzenie u źródła. Przedszkole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz