Do tej pory generalnie wieczorny spacer z Kilką ja zaliczałam. I nierzadko była to dla mnie całkiem miła chwila wytchnienia i pobycia z własnymi myślami albo niemyślami. No chyba że Kilka wtrącała się swoim natarczywym szczekaniem. Lubi pozrzędzić, gdy idzie ze mną.
Ostatnio trochę się zmieniło. Zrobiło się ciepłej, widniej, no i jest rower, którym Julek zwyczajnie się cieszy. I to Julek teraz inicjuje wyjście na spacer z Kilką. Dołącza do nas Radek, a czasem też Krzyś. Łapiemy więc chwile.
A mnie robi się ciepło na sercu, gdy patrzę, jak Julek coraz sprawniej i pewniej jeździ na rowerze. Marzy mi się wspólny wypad na lody. Najbliższa miejscówka z lodami trzy kilometry od naszego domu. Może pod koniec tego sezonu się uda? A może w przyszłym sezonie. Nie spieszy się nam, żeby nie speszyć Julka ochoty na jazdę. Ale to marzenie jest do sięgnięcia.
serio? bez kółek? gratulacje!!! to nasze ciche marzenie...
OdpowiedzUsuńBez :) I to bez naszego właściwie udziału. Przyszedł moment i Julek pojechał. Przy czym kilka lat, dobrych lat zasuwał na rowerku biegowym, na którym od początku nie miał problemów z utrzymaniem równowagi. Nauczył się pedałować, ale potrzebował czasu, żeby spiąć te dwie rzeczy pedałowanie i utrzymanie równowagi. :)
Usuń