Nie samymi górami człowiek żyje i między wycieczkami, które były wymagające, zrobiliśmy z Julkiem przyjemne wypady do centrum miasta.
Z naszego domu mieliśmy kilometr z hakiem. Pierwsze dwa dni było obznajamianie się z terenem. W kolejnych już dobrze znałam uliczki: te urokliwe i te najbardziej ruchliwe, gdzie skrót, a gdzie wygodny chodnik. Wędrówki do ścisłego centrum stały się przyjemnością. Na pewno dla mnie. Lubię ten czas, gdy pojawiam się w nowym, kompletnie nieznanym miejscu. Doświadczam go, odkrywam, eksploruję. Za chwilę mam w głowie siatkę ulic. Znam już topografię miejsca, które przestaje być obce. Zostaje przeze mnie oswojone.
A i dla mnie cappuccino z szarlorką czy samo latte miały smak niedzielny, odświętny. Nie codziennie bywam z Julkiem w kawiarniach, bez pośpiechu, na luzie. Fajny wspólny czas.
Sam Świeradów-Zdrój to urokliwe miejsce. Dobra baza wypadowa na wycieczki górskie, szwędanie się po okolicach Dolnego Śląska. Blisko do Czech i Pragi. Jest co robić.
Radek z Krzyśkiem chwalili sobie stok (Ski&Sun). Dobrze zadbany, bez tłumów ludzi, na ich rozjeżdżenie idealny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz