Chłopakom zamarzyły się narty. Ja tęskniłam za rodzinnym wypadem wypoczynkowym. Julek jak zawsze był na tak. Szukaliśmy miejsca, w którym Radek z Krzyśkiem mogliby pośmigać, niekoniecznie wyczynowo, bardziej rekreacyjnie, ciut treningowo, żeby się rozkręcić (Radek po baaaardzo długiej przerwie, Krzyś po kilku króciutkich rozjazdach na Szyndzielni, gdy jeszcze spędzał ferie w Bielsku), a ja z Julkiem mogłabym równolegle spędzać ciekawie czas. Padło na Świeradów-Zdrój. I wyciąg Ski&Sun, który gwarantuje warunki, nawet jak nie ma śniegu (- W lutym nie ma u was śniegu? - dopytywałam niedowierzająco koleżankę z Jeleniej Góry). W listopadzie zarezerwowałam miejscówkę. W grudniu i styczniu szykowaliśmy się do wyjazdu (sprzęt, ubrania, raczki (!) - zimą poza wyjazdem nad morze, nigdy razem nie byliśmy na feriach).
Przyjechaliśmy w niedzielę. W poniedziałek rozruch na oślej łączce. Świeciło pięknie słońce. Julkowi nie nudziło się stanie i oglądanie zjeżdżających. Wypatrywał tatę i Krzysia na orczyku, na górze, zjeżdżających. Nawet nie zająknął, że też chciałby na nartach. Gdyby tylko wyraził ochotę, spróbowalibyśmy przygodę z nartami.
Gdy chłopaki byli gotowi, wspólnie wjechaliśmy gondolą na górę. Kilka rodzinnych selfie i chłopaki na stok, a my z Julkiem na krótką wycieczkę w kierunku Stogu Izerskiego. Tu spotkaliśmy zimę. Piękną, słoneczną, lekko mroźną i białą zimę. Idealne miejsce na rozruch. Mój i Julka rozruch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz