sobota, 19 maja 2012

Samodzielność

W sobotę rano Radek z Krzysiem załatwiają zakupy. Potem pełna siata ląduje u progu kuchni i zaczyna się wyładunek. W sumie to prowiant na cały tydzień, więc rzeczy jest niemało. Ten czas ma swoje słodkie niespodzianki, bo Radek zwykle kupuje coś poza listą. Lubię to bardzo. Odkąd Julek wyniuchał przygodę z workiem pełnym szeleszczących, kolorowych, o różnej konsystencji, gładkości i wielkości sprawunków, jest obecny. Obowiązkowo.
Dziś jak co tydzień torba wylądowała na podłodze. W czasie, gdy z Radkiem gadkowałam, Julek łowił. Chwila nieuwagi i już miał buzię wysmarowaną jogurtem naturalnym, w którego ze skutkiem natychmiastowym wgryzł się tak, że w wieczku zrobił sobie otwór i smakował białą zawartość.
– No proszę, Julek sam się poczęstował. – skwitowałam, a Krzysia nie wiedzieć czemu bardzo to rozśmieszyło i oto przy torbie było już buszujących dwóch. Po jogurcie Julek dorwał się do pieczywa. Wyciągnął bułeczkę – świeżą i pachnącą i zatopił w niej ząbki. Ze smakiem. Zjadł całą. Samodzielnie. Sam sobie wyjął, sam zjadł. A jak mu wtykam biszkopta albo chrupkę, to rzuca po dwóch-trzech kęsach. Samodzielny … wybiórczo. Kto z kim przestaje, takim się staje. Krzyś też sam się ubiera i rozbiera. Ale, gdy jest taka konieczność. I tylko w wąsko pojętym interesie własnym. W innych przypadkach negocjuje: - Trzy rzeczy ty, mamuś, ubierz, a trzy ja. Przy czym parę skarpetek liczy na sztuki. Z jedzeniem tak jest, składaniem rzeczy, sprzątaniem. Kombinacje Krzysiowe nie obejmują tylko włażenia na wszystko, co wystaje metr ponad ziemię. I wybierania cukierków z pudełka. Tu samodzielność jego jest nieselektywna.
A Julek rośnie, obserwuje i naśladuje. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz