Julek dzielny, choć raz w akcie sprzeciwu rzucił kromką chleba (bez mleka) z kurczakiem (upieczonym przeze mnie) na widok słodziutkiej, pachnącej kaszy manny Krzysia. Śniadania w separacji?
Ale naleśniki zjadł. Wszyscy zjedliśmy i to bez przymusu, więc może nie trzeba będzie oddzielnie smażyć – jedne na mleku, drugie na wodzie gazowanej.
Więc. Pierniczków nie robiliśmy. Choinki jeszcze nie kupiliśmy. W temacie świąt szykowałam dzisiaj strój dla Krzysia na przedszkolne Jasełka. Nie, jednym z trzech króli nie będzie, ani Józefem, ani pastuszkiem i nie aniołkiem. Palmą. Pal-mą. Po prostu palmą :))) No co, homar już był w „To właśnie miłość”. Może być i palma!
Chciałam zauważyć, że w pierniczkach nie ma mleka. Chyba nie ma, bo nie wiem, czy w margarynie jest mleko?????
OdpowiedzUsuńA palma piękna! :))
Mój najmłodszy był barankiem. :))
Pierniczków nie robię, bo nie nadążam za czasem.:/ Też sie cieszę, że mi ta palma całkiem-całkiem wyszła. Szcególnie, że plastycznych uzdonień nie mam, tylko wizje :)))) A ta wizja się nawet urzeczywistniła i trzyma się krzysiowej głowy. Ale za baranka wcale nie prosto przebrać! My mamy to mamy rajd przez wyboje, prawda? ;)
UsuńPrawda. :)
OdpowiedzUsuń