niedziela, 13 stycznia 2013

Poszukiwany poszukiwana

Specjalistką od poszukiwania zaginionych rzeczy w domu jestem ja.
Od posiadania synów dwóch plus trzeci mąż wypracowałam sobie zasadę: jak czegoś znaleźć nie mogę, a zajrzałam już we wszystkie możliwe kąty, nie panikuję, odpuszczam, bo wiem, że wcześniej czy później, jeśli nie ja znajdę poszukiwany przedmiot, to przedmiot znajdzie się sam. W większości przypadków ogarniam jednak gdzie kto co położył. Od ręki. Bez wnikania po co.
Ale ostatnio w moje uporządkowane poszukiwanie zaginionych rzeczy wtrącił się Julek. Pisałam ostatnio, że umiłował sobie przenoszenie rzeczy. Już mnie nie dziwi, że w szufladzie z przyborami kuchennymi znajduję Julka tenisówką, a w szafce z przyprawami figurkę Batmana. Rzeczy z Julkiem wędrują, zmieniają miejsca, a ja już nie nadążam.
GPS wmontuję we wszystko.
Bo pal licho, jak zniknie rzecz wagi niepaństwowej. Wtedy moje czekanie tożsame jest ze stoickim. I zasada sobie działa. Ale jak to jest rzecz niezbędna. A właśnie trzeba wychodzić. A butelki ze smoczkiem, aktualnie jedynym w domu, nie ma. Zapytaj Julka, na pewno podpowie. Krzyś nic nie wie. Radek nie widział. A butelka wśród cebuli. (czas poszukiwania: o kwadrans za długo).
Niezbadane są drogi Julka. Chodzącego Julka. :)   

5 komentarzy:

  1. Słyszałam kiedyś o sytuacji, kiedy sprowadzono dziecko z przedszkola, żeby znalazło zaginione w domu klucze. Znalazło. Były w koszyczku ze "święconką". :)))
    U nas też niczego nie można znaleźć. Chyba mamy pod podłogą jakiś Pożyczalskich (słownik podpowiada: puszczalskich). Ja ostatnio wypracowałam metodę, która polega na tym, że jak nie mogę czegoś znaleźć to szukam czegoś innego i wtedy znajduję to czego nie mogłam znaleźć wcześniej. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia nie sięga do liczby czterech. Czterech synów i mąż piąty. :))) No bo to posuzkiwanie zaginionych rzeczy trzeba mnożyć razy pięć. Ale dajesz radę. I metodę masz na zgubę.:) To ja już nie smęcę. Wyspecjalizuję się więcej i będę zawsze zaglądać w najmniej oczywiste kąty. ;)

      Usuń
  2. Oj kochana, my już po tym etapie :D a najczęściej rzeczy znajdowałam albo w łóżku, albo w lodówce. Przeważnie zamieniały się rzeczy. Puszka rybek pod poduszką = klocki w lodówce. Tomek w ogóle uwielbiał lodówkę, otwierać, zamykać, otwierać z nie nacka czy aby światełko jest nadal i przeważnie na półkach kładł to co trzymał w rękach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może cecha zespołowa? :)) Bo Julek rzeczy przenosi, ale lodówkę też uwielbia otwierać. Ściślej drzwiczki zamrażalnika, bo te są w tej chwili na wysokości jego rąk. Czyli wszystko przed nami! Puszka rybek pod poduszką :))) I jak ja mam nie mieć słabości do Tomka! :)

      Usuń
  3. Bogu dzięki,że te rybki w puszcze były!! :))

    OdpowiedzUsuń