piątek, 9 września 2016

I po Coś

Alarm odwołany.
Coś wystraszone naszym śledztwem, wypłoszone sokiem z malin, syropem z owoców z czarnego bzu, wyparowało. Niewykluczone, że przycupnęło za krzakiem i czai. Czai bazę. Czai się.
Julek już wczoraj po obfitym śniadaniu wykazywał nadmiar energii i pełną gotowość do zabaw.
A oczy zrobiły się znowu swoje, przejrzyste i bystre. Choroby w nich nie widziałam.
Poranne więc (rytualne) pytanie zabrzmiało:
- Gdzie Julek jedzie?
- (Do) pedkola.
Konwersacja telefoniczna. Żeby nie było że fejs tu fejs. Werbalnie wznosimy się o półpiętro wyżej. ;)
Niemniej trzeba przewietrzyć domową apteczkę. Czuję na plecach dech sezonu przeziębieniowego.

2 komentarze:

  1. http://www.qchenne-inspiracje.pl/2016/09/jesien-bez-infekcji-w-5-krokach-czyli.html
    polecam :)
    w zeszlym roku stosowałam tylko wodę z odstanym miodem i cytryną, faktycznie działało, nie chorowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprezentowane w podanym linku bogactwo naturalnego wsparcia dla zmagającego się z infekcjami organizmu, jest imponujące. A my z aronii robimy tylko wino. W przyszłym roku muszę pomyśleć o soku.

      Usuń