środa, 22 lutego 2017

Przyszłość

Pierwsze dni z jednym dzieckiem na pokładzie to zachłyśnięcie się nagle uwolnionym czasem. To o połowę mniej popołudniowej przywózki do domu, to brak rodzicielskich interwencji w chwilach spięć między braćmi, to wreszcie gorąca herbata, a nie zapomniana zimna wypita w przelocie.
Przez pierwsze kilka dni.
Bo potem ta cisza przeszkadza. Zaczyna brakować tych wszystkich poszturchiwań i walk między chłopakami o ulubioną bajkę, brakuje mi momentów przed snem z książką czytaną Krzysiowi ciągle na głos, brakuje relacji, opowiadań, mnożeń i dzieleń dziejących się w aucie na krótkim dystansie do domu. Brakuje mi nawet tego - niespiesznego, entowego i wystawianego na niemożebne próby moją filigranową cierpliwość - ubierania w szatni, a nie daj panie Boże! ubierania, gdy kolega przypadkiem też się ubiera w tym czasie...
Nieobecność Krzysia jest bardzo obecna w nas. Zaczyna uwierać. Wywołuje tęsknotę. Tegoroczna nieobecność podsunęła wyobrażenie tego, co najprawdopodobniej nieuniknione za lat kilka-bardziej naście.
Krzysztof układa swoje życie gdzieś tam.
Julian z nami tu.
Brak syndromu opuszczonego gniazda. Mamy kumpla. Towarzysz naszej codzienności. Kapitalny człowiek. Dziś mały. Jutro duży. Ta przyszłość, dojrzalsza przyszłość Julka nie straszy. Ratuje nas od pustki.

2 komentarze:

  1. Jest coś jeszcze - Julek nigdy Was nie zdradzi, nie zrani, co jest niestety częstym (a może stuprocentowym nawet) udziałem innych rodziców. Julek zawsze będzie ciepłem i miłością. To dużo. Bardzo dużo.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle kluczowa w życiu z Julkiem jest miłość. :) Dziękuję za ten komentarz.

      Usuń