piątek, 23 lipca 2021

Nosal

Ruszyliśmy z Kuźnic zielonym szlakiem na Przełęcz Nosalową. Już na samym początku zaczęły się trudności. Julek wszedł w tryb "bolą nogi". Fakt, że początek drogi to pnąca się w górę droga, która wydaje się nie mieć końca. Przewyższenie nijak miało się do łagodnego wspinania po dolinach. Nie było to jednak wzniesienie zapierające dech. Ot, pierwsza prawdziwa marszruta górska. Przejęłam Julka. Szliśmy w trybie częste, ale krótkie przystanki. Odliczałam wtedy 10-9 aż do 3-2-1-start. I startu zwykle nie było. Gadki więc motywujące, śpiewanki, dawaj do przodu, siła Hulk. Gdy osiągnęliśmy pewien poziom i ścieżka łagodnie pięła się w górę, przekonywałam Julka, że nogi teraz odpoczywają. Z mizernym skutkiem. Wtedy po raz pierwszy obiecałam Julkowi na szczycie telefon. Nie żeby ruszył z kopyta, ale szedł chętniej. Rzadziej zatrzymywał się na odpoczynek.

Gdy minęliśmy Nosalową Przełęcz Julek ujrzał cel naszej wędrówki. Motywacja automatycznie się uaktywniła. Skonkretyzowanie punktu, do którego dążymy, zawsze ułatwia mi współpracę z Julkiem. Moje dziecko najlepiej pracuje na zwizualizowanym konkrecie.

Nosal. 1 206 m n.p.m. Cudna panorama. Radość z telefonu. Przekupstwo nie wychodzi mi najlepiej.

Z Nosala zeszliśmy tą samą drogą do Nosalowej Przełęczy, skąd żółtym szlakiem do Polany Olczyckiej, a stąd zielonym Doliną Olczycką do przystanku w Jaszczurówce. W dół Julek szedł bez większych problemów. Był cel. Bardzo konkretny. Autobus. :) 


 








Zimna!!!! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz