środa, 31 sierpnia 2022

Energylandia

Energylandia. Tegoroczny przystanek naszych wakacyjnych wojaży.

Tłumy, tłumy, tłumy. Kosmiczne kolejki, krótki, mocny zastrzyk adrenaliny, zgrzyt na początku.

Krzysiek jechał z listą obowiązkowych punktów do zaliczenia. Julek, ja i babcia Krysia dla towarzystwa, z ochotą na małe co nieco. Byłam dobrze przygotowana do wyprawy. Bilety zakupione przez Internet, droga z Bielska do Zatoru przestudiowana, plecak z przekąskami i duuużą ilości wody spakowane. Zapowiadał się upalny dzień. Nawigacja wiodła nas malowniczymi drogami, Krzysiek włączył swoją listę ulubionych kawałków, nastroje poszybowały w górę.

Organizacja wokół i w środku parku rozrywki na piątkę z plusem. Parkingowi nas pilotowali, tłum ludzi wiódł w kierunku wejścia, do bramek nie było dużych kolejek, nikt nie prosił o dowód Julka niepełnoprawności (kupiłam bilet ze zniżką dla osób niepełnosprawnych do 12 lat). Po początkowym szoku, bo nowe miejsce, bo od czego zacząć, bo gorąco, bo łaaaałłłłł, ochłonęliśmy i powędrowaliśmy za Krzyśkiem. Wiódł nas do pierwszej swojej atrakcji. To tutaj okazało się, że kolejki są nie na 10-15 minut czekania, ale 40-50 minut. Zostawiliśmy go w kolejce i postanowiliśmy poszukać czegoś na miarę Julka. Zasadniczo swoim wzrostem 143 cm wpasowywał się we wszystkie atrakcje. Nikt nas jednak nie uprzedził, że będą ograniczenia ze względu na jego niepełnosprawność.

Teraz o zgrzycie. Osoby niezainteresowane tematem niepełnosprawności w Energylandii mogą akapit pominąć.

Gdy kupowałam bilet dla Julka, przeczytałam odnośnik do tego rodzaju biletu, który brzmi tak (cytuję w oryginale, wytłuszczone miejsce dokonane przez Energylandię):

„Bilet dla osoby z niepełnosprawnością można zakupić za okazaniem oryginału legitymacji potwierdzającej niepełnosprawność. (…)  W przypadku osób o ograniczonej sprawności ruchowej, dostępność atrakcji jest uzależniona od rodzaju niepełnosprawności. Zapraszamy do Punktu Obsługi Osób z Niepełnosprawnością, gdzie nasz specjalista wskaże Państwu dedykowane atrakcje, z których będziecie mogli skorzystać. Punkt Obsługi znajduje się przy wejściu głównym do Parku.”

Ewidentnie uwaga dotyczy osób niepełnosprawnych ruchowo, a nie intelektualnie – pomyślałam, bilet kupiłam, zapomniałam.

Krzyśka zostawiliśmy w kolejce do Space Gun, a my ruszyliśmy w kierunku Latających Huśtawek. Tradycyjna karuzela, nie za szybka, nie za duża, przyjemnie się kręci, lekko przechyla – idealna na początek i nie ma do niej kolejek. Już mamy siadać na krzesełka (babcia, Julek, ja), gdy pani wpuszczająca zerka na Julka i pyta mnie, czy Julek ma zespół Downa. Mówię, że tak. A ona, że Julek nie może wejść na karuzelę, bo jest osobą niepełnosprawną. Pytam – dlaczego? Bo są pojedyncze krzesełka i może się odpiąć. Bo jest niepełnosprawny? – pytam. Pani zasłania się przepisami. Osłupiałam, za chwilę przyszła fala zdenerwowania. Tsunami wkurzenia. Wydało mi się to tak niedorzeczne i absurdalne, że poprosiłam kierownika. Karuzela ruszyła. Julek obok rozczarowany, nie rozumie, dlaczego nie może się kręcić.

Kierownik pojawił się po chwili. Wytłumaczył mi, że ze względów bezpieczeństwa dzieci niepełnosprawne nie mogą korzystać z tej atrakcji. Powód – opiekun nie siedzi obok i istnieje ryzyko, że dziecko w trakcie kręcenia może się odpiąć. Mówię, że nie ma takiej możliwości. Moje dziecko – mimo że niepełnosprawne, nie odepnie się, bo rozumie zasadę. Tłumaczę, że mogę podpisać oświadczenie i wziąć na siebie odpowiedzialność za mojego syna. Nie ma takiej możliwości. Przepisy. Pytam, z czego jeszcze nie może korzystać mój syn. Pan odsyła mnie od kasy numer jeden dla osób niepełnosprawnych. Mówię, że kupowałam bilety przez Internet, a tam nie było słowa o ograniczeniach dla mojego dziecka, niepełnosprawnego intelektualnie. Przepisy. Lista dostępnych atrakcji jest w kasie numer jeden. Zdenerwowanie mi nie przechodzi, choć już wiem, że głową muru nie przebiję. Powoli dociera do mnie, że organizacyjnie może i dobrze sobie radzą, ale mają pewne mocno niedoprecyzowane obszary. Na koniec proszę pana, żeby spojrzał mojemu rozczarowanemu synowi w oczy i wyjaśnił mu, że nie może skorzystać z karuzeli, bo ma zespół Downa. Bardzo świadomie chcę część swojego zdenerwowania przerzucić na pracownika Energylandii. Udaje mi się. Satysfakcji nie mam żadnej.

Zostawiam Julka z babcią na ławce i wracam do wyjścia. Pan, który obdarza mnie różową opaską, umożliwiającą mi powrót na teren parku bez konieczności kupowania nowego biletu, kieruje mnie do kasy tuż przy bramkach. Tam dostaję listę atrakcji, z których może skorzystać Julek. Patrzę na listę i nie wierzę. Zadra, Hyperion, Mayana, Formuła – największe ekstrema są dla Julka dostępne, a zwykła, tradycyjna karuzela nie. Absurd.

Czy naprawdę tak trudno, przy odnośniku do biletu dla niepełnosprawnego dziecka, zrobić link do listy atrakcji, z których taki właśnie klient może korzystać? Prosto, jasno i czytelnie.

W czasie, gdy to wszystko się działo, Krzysiek zaliczył Space Gun. Z Julka listą poszliśmy już w trójkę ustawić się w kolejce do Speed Water Coaster. Julek zobaczył wieżę i stwierdził, że chce tam. Prawie godzinę staliśmy. Przeżycie zjazdu piramidalne. Nabraliśmy ochoty na więcej. Więcej to była Moja Formuła. Staliśmy w kolejce pół godziny. Przyspieszenia wbijały w fotel. Jechałam z zamkniętymi oczami. Chłopcy zadowoleni. A potem powędrowaliśmy do Zadry. Tym razem nie brałam Julka. Został z babcią Krysią.

Zadra to moje największe i chyba ostatnie ekstremum. Jechałam trzymając się kurczowo uchwytu, nie krzyczałam, oczy otwierałam na chwilę. Przeżyłam. Ale czad! Potem była pizza. Krzysiek zaliczył jeszcze Hyperiona, a ja z Julkiem Śmiejżelki – taki rollercoster dla młodszych. Julek był zachwycony. Spędziliśmy w Energylandii ponad siedem godzin. Krzysiek zaliczył pięć atrakcji, ja z Julkiem – trzy, babcia Krysia – zero. Za to ponawiązywała sympatyczne kontakty z przypadkowymi ludźmi, pogadała, podowiadywała się różnych historii z Energylandii, którymi nas raczyła w drodze powrotnej. 

Słowem – każdy z nas miał coś dla siebie. Szkoda, że z niepotrzebnym nieporozumieniem na początku.


2 komentarze:

  1. Czesc,a dlaczego tylko 3?.My byliśmy w energilandi kilka lat temu i z tego co pamietam atrakcji było mnóstwo i nikt nam nic nie zabraniał...fakt wszędzie było miejsce dla opiekuna w naszych atrakcjach...formuła the Best!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na liście, którą dostałam, było całe mnóstwo atrakcji..Ale stanie i czekanie na kolejne atrakcje było tak długie, że Julek - mimo że bardzo cierpliwie stał - po prostu w pewnym momencie odmówił. Wolał zostać z babcią, niż znów stać i czekać na minutę przyjemności. Byliśmy w szczycie sezonu. Taki urok. Dlatego Julek skorzystał tylko z trzech atrakcji. :)

      Usuń