czwartek, 27 lutego 2014

Bunt na pokładzie i wyoutowany dren

Zwalałam na katar, niedojedzenie, niedopicie, kiepski nastrój, niskie ciśnienie, sen nietaki.
A to zwykły protest song! Bunt dwulatka z opóźnionym zapłonem.
To testowanie mojej diagnozy szczególnie uciążliwy przebieg ma w miejscach publicznych. Julek jęczy, wyje, wykręca się, klasycznie rzuca na podłogę spod oka obserwując, czy działa na mnie jego atak złości. Nie działa! Zakłóca spokój już nie tylko mój.
Nie frustrują mnie spojrzenia wokół pełne współczucia/irytacji/politowania. Nie wstydzę się Julka zachowań. Moja zadaniowa natura nie radzi sobie z bezradnością. Nie potafię zapanować nad Julkiem! Odwracanie jego uwagi, ignorowanie, śpiewanie ulubionych, wyciszających piosenek nie działa. A tłumaczenie werbalnie sytuacji i poszukiwanie kompromisu trafia w próżnię.
Gdy tylko jest nie po myśli Julka, zaczyna jęcząco-upierdliwie wyć na wysokich nutach. Nie słucha mnie, nie patrzy w oczy, wie, że zachowuje się niewłaściwie. Taki gagatek.
A w gabinecie lekarskim anioł. Daje się badać, kokietuje uśmiechem, współpracuje. Uwaga wszak skupiona jest na nim! Narcyz jeden do potęgi.
Wyniki badań też mnie rozsierdziły.
Dren w prawym uchu wypadł, w lewym się trzyma. Nie minęło pół roku od drenażu, a Julek znowu czeka w kolejce na zabieg. Jesienią witamy się z Kajetanami. Chyba że cud będzie, cud! Cudne drożne kanaliki uszne u cudnie niezbuntowanego Julka. Takie rzeczy tylko w erze....?



2 komentarze:

  1. Cudu życzę. Za cud trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, jakbym o Bazylim czytała - w sklepie :) Choć pocieszę Cie - jest coraz lepiej, to i Julkowi przejdzie :) Za uszka trzymamy kciuki!

    OdpowiedzUsuń