wtorek, 11 lutego 2014

Garść refleksji

Nie chce mi się już słuchać historii sercowych, na które skazana jestem za każdym pobytem na kardiologii.
Nie chce mi się ich już słuchać z wczuwaniem w opowiadacza. Moja empatia w tym zakresie obumarła. A na historie, że moja to dopiero była, czyli z gatunku licytujących zamykam uszy. Uciekam gdzieś w bok.
Znalazłam się po drugiej stronie barykady. To straszne, jak zmienia to perspektywę i percepcję wszystkiego.
Byliśmy tylko na kontrolnych badaniach po udanym zabiegu, który urodził Julka po raz drugi. To było trzy lata temu! już trzy lata.
Nie czekamy na diagnozę, nie czekamy na decyzję co dalej, nie jesteśmy w zawieszeniu, nie jesteśmy na początku tej cholernej drogi! A raczej gdzieś daleko za początkiem.
Cieszymy się dobrymi wynikami, sercem w świetnej kondycji.
A przy okazji świętujemy pomyślne wyniki ustabilizowanej tarczycy, morfologii na niezłym poziomie i innych badań podpowiedzianych przez naszą endokrynolog (gospodarka wapniowo-fosforowa, próby wątrobowe).
Kolejna wizyta w poradni kardiologicznej za rok. W szpitalu, gdy poradnia uzna to za konieczność.
I wiecie co, ja naprawdę mam w nosie, że Julek umysłowo drepcze w miejscu, że komunikacyjnie jest w powijakach. Za to łapie z ludźmi kontakt, łazi wszędzie z zarażającą i czasami irytujacą energią i jest zdrowy! ZDROWY!
I jeszcze jutro załapie się w przedszkolu na swój pierwszy bal karnawałowy.
Wyjątkowo sprawnie zostaliśmy potraktowani za tym pobytem w szpitalu. Dwa dni. Padł nasz rekord na kardiologii. :)

PS Gdyby ktoś gdzieś kiedyś chciał coś rozbrajać/podłączać, to niech w ciemno bierze Radka. Dobry jest w kabelkach! Doskonały. ;)




1 komentarz:

  1. Popacz, popacz, a ja myślałam, że tylko w CZD jest taki Sajgon....nie czuję się pocieszona, my idziemy w przyszłym roku na kolejne spotkanie kontrolne...

    OdpowiedzUsuń