piątek, 7 lutego 2014

Pytanie

Nucę sobie od wczoraj:
"Czy to jest wirus, czy to jest zatrucie? la, la, la, la, la ....."
Odbieram wczoraj Krzysia z przedszkola, a pani mówi, że Krzyś narzeka na pobolewający brzuch. Faktycznie taki z lekka zmizerowany. Myślę: "Pewnie od "egzaminu" na biały pas, który ma mieć popołudniu na taekwondo", choć myśl ta mnie nie uspokaja wcale.
Włazi do samochodu, ja tarabanię się za nim, gdy słyszę i w zasadzie jednocześnie widzę:
- Niedobrze mi ... TA-DAAM
Chcę ewakuować Krzysia. Drugie TA-DAAAM jest szybsze.
Dojechaliśmy do domu w tym, w czym nam dane było.
Dziecko moje padło i zasnęło. Po czterdziestu minutach obudziło się rześkie, blade, ale prawie w formie. Nawet jakiś głód zamajaczył i pragnienie. I wieczór upłynął normalnie.
I poszło moje starsze dziecię spać. Choć znów ponarzekało na brzuch, który zaczął pewno trawić strawę wieczorną.
Po godzinach dwóch TA-DAAAAM.
I zasnęło znów. I spokojnie przespało noc.
Co przyniesie dzień?
A Julek jak satelita krąży wokół Krzysia, krąży i krąży.
W poniedziałek mamy zaplanowany pobyt na oddziale kardiologii. Standardowy przegląd. Bardzo ważny i oczekwiany jak na dziecko. Dziewięć miesięcy.
Więc nucę sobie: "Czy to jest wirus, czy to jest zatrucie. La, la, la, la, la...."

PS Samochód po intensywnych zabiegach pielęgnacyjnych wygląda i pachnie w środku jak nowy.

2 komentarze: