Julek nie garnie się do ubraniowej samoobsługi.
Nie kręci go ściąganie swoich skarpetek ani wciąganie portków.
Buty - te przy gromkiej zachęcie nawet odepnie i z moją pomocą ściągnie.
Co innego nasze kapciochy. Te uwielbia zdejmować, przekładać, komponować w swoje konstelacje.
Przy tej okazji załapię się czasem na gilgotkowy masaż. W promocji.
Od czegoś trzeba zacząć. Chyba?
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten uśmiech na koniec rozbrajający! :)
OdpowiedzUsuńMałego psotnika - dodam. :)
UsuńBierze te, które ma na podorędziu. I niech tak mu pozostanie. ;))
OdpowiedzUsuńCudny, mamuś nie martw się - na stare lata buty ci przyniesie, niech jeszcze zgrzewkę wody przykula to nie zginiesz :D
OdpowiedzUsuń