poniedziałek, 10 lutego 2014

Czerwony-brązowy

Wszystko szło gładko.
Światła zielone układały się w szpaler, miejsce parkingowe czekało prawie pod wejściem, w parkomat wrzuciłam na pół dnia, przez izbę przyjęć przeszliśmy bez szwanku (choć grzecznie nie było na linii rodzice dzieci onkologicznych, a rodzice dzieci "bardziej" zdrowych, bo tworzą się kolejki dwie: tych pierwszych w pierwszeństwie do tych drugich i zamiast szósta byłam szesnasta bez pewności, że za chwilę nie będę dwudziesta, a wystarczyłaby trochę lepsza organizacja). Na oddziale przywitała nas zmiana pielęgniarek znanych nam, lekarz pojawił się za chwilę, zlecił badania i poszły gładko i lekko i sprawnie tak (rtg płuc, ekg, pobranie krwi, założenie holtera). Nawet Julek oddał mocz do analizy z eleganckim wyczuciem czasu. Zaraz po napiciu się soku.
Dostaliśmy przepustkę.
Wsiedliśmy w auto.
W domu byliśmy przed trzynastą.
I zonk. Dwa kabelki odczepiły się: czerwony i brązowy. No to pięknie. Gdzie czerwony, a gdzie brązowy. Czerwony - brązowy, brązowy - czerwony, gdzie który? Nie rozbrajam bomb zawodowo! Poddałam się.
Radek zadecydował. I na wydaje mi się podczepił.
Holter. Co za ustrojstwo.
Mierzy przez całą dobę rytm serca. Więc Julek ma zachowywać się w rytmie codzienności, poza wieczornym myciem. Bo moczyć tego nie można. No ale aktywność naszego trzylatka polega na wspinaniu się wszędzie i często, zawsze przy użyciu brzucha. Całego brzucha. Zaczepia nim, więc obie elektrody ta nieszczęsna czerwona i ta brązowa nałożone w szczycie klatki piersiowej narażone są na ciągłe turbulencje i odpadanie. A ja je wciskam niekoniecznie we właściwej kolejności. Czy ten wynik będzie w ogóle miarodajny? I jak Julek tarzający się przez sen na prześcieradle da wytrzymać tym wszystkim kabelkom?
Cena, nawet jak na przepustkę, może być wyśrubowana.
Jutro ECHO.
Dzisiaj mgła.




2 komentarze:

  1. Skąd ja to znam..... zwykle wtedy sypiam w pokoju Antka i waruję przy nim całą noc. Ale kosmicznie wygląda Julek... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie warowałam. Ale może dlatego, że Julek sam się nie rozbierze, a co za tym idzie nie ma bezpośredniego dostępu do wszystkich połączeń. Bo jak przez chwilę, co widać na załączonym obrazku, był bez niczego, to ręce same kierowały się do kabelków, żeby tylko odczepić. :) Po nocy odpięty był tylko jeden kabelek. Podpięłąm znowu. I lojalnie poinformowałam pielęgniarkę przy zdejmowaniu holtera o różnych perturbacjach. Nie była zaskoczona ani zniesmaczona. A wynik nie był zakłócony.

      Usuń