poniedziałek, 16 października 2017

Faza

Siła Samsona tkwiła w jego włosach. Gdy zostały mu obcięte, stracił moc. U Julka chyba grzeczność. Z włosami sobie rosła i była. Gdy w ubiegły czwartek pani Ania ostrzygła kulturalnie chłopaka, ten wkroczył na ścieżkę nieznośności.
Głównie w przedszkolu.
W środę uderzył kolegę.
We czwartek popchnął koleżankę.
W piątek ogłosił się samozwańczym guru grupy. Dowodził sekcją przekora i nieposłuszeństwo.
A w sobotę - taka wisienka na stercie skarg i zażaleń -  totalnie olał zajęcia z panem Krzysztofem. Nie słuchał, nie współpracował, błaznował. Nie zadziałała nawet rura (nagroda za dobre sprawowanie i przykładną pracę). Rura jak lody czyni cuda. Tym razem nawet ona nie dały sobie rady z Julka byciem na własnych warunkach.
Julek ma fazy przekraczania granic dobrego zachowania i obyczaju. Testuje, dokąd może zajechać na grzbiecie swawoli i dokazywania. Krnąbrność to wtedy drugie imię Juliana. Sposób na uparciucha?Cierpliwość, tłumaczenie, czekanie. Jestem już święta?
Uwaga! Julek bardzo dobrze wie, że przegina. Że pewne zachowania są niestosowne. Że wzbudza nimi negatywne odczucia. Że nie ma na nie przyzwolenia.
Co robi wtedy?
Gdy z poważną miną tłumaczę, że tak nie można, Julek przykłada palec do ust i mówi: ciiicho.
Albo odwraca oczy, ucieka wzrokiem. Przerywa: - Mama, chodź.
Albo robi minę przepraszająco-niewinną, taką słodziaszną, wystudiowaną bardzo.
Albo układa z palców serduszko. Przykłada do piersi. I patrzy. Przeciągle. Znacząco. Smutno.
Ten kto daje się nabrać na ten teatr, zostaje ofiarą mistrza manipulacji.
W tej rozgrywce nie daję się pokonać. Co z tego, jak Julek nadal niegrzecznością bryluje.


2 komentarze: