Kot.
Czarny, z białym krawatem pod szyją. Białe wąsy.
Nieduży, chudy, miły.
Przyłazi do nas czasami.
Odkąd - poinstruowana przez doświadczonych kociarzy - mleko i parówki (niezdrowe dla kota) zastąpiłam wołowinką kupowaną w saszetkach na dziale z żywnością dla kotów, przyłazi częściej niż czasami.
Bezgłośnie wskakuje na parapet okna kuchennego i miauczy przekrzykując zmywarkę i skwierczącą cebulę na patelni.
Nie bardzo chce przekraczać próg naszego domu. Dom więc wychodzi do kota.
Nauczył Julka wyrazów: ogon, wąsy. łapa. Wyćwiczył słowa: oko, nos, ucho, kot.
Daje się głaskać i miziać.
Przylepa kontra przylepa.
Widok przyjazny.
Nasza okazjonalna felinoterapia.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz