piątek, 17 maja 2019

Papierologia

Ostatecznym przypieczętowaniem tego, że Julek dostał się do szkoły na Czarnieckiego, był list z Biura Edukacji m. st. Warszawa, który zawierał skierowanie ucznia Juliana Całkowskiego do tejże placówki.

Skierowanie nie pojawiłoby się w naszym domu, gdybym nie uruchomiła koniecznej i wymaganej procedury urzędniczej.

Ale od początku.
Przy wyborze szkoły specjalnej nie obowiązuje rejonizacja, jednak w pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci z danego miasta lub powiatu (jeśli miałabym się przenieść na nasz grunt podwarszawskich miejscowości i wsi rozsianych jak piegi na buzi mojej znajomej). W Warszawie przyjmowane są zatem najpierw dzieci zamieszkałe w Warszawie.  Logiczne. Julek jest spoza. Wiadomo. Gdy już oficjalnie dostał się tu, gdzie chciałam, ja dostałam zaświadczenie od pani dyrektor, że został uczniem pierwszej klasy w jej szkole.
Wysłałam więc list do Starostwa Powiatowego (wydział edukacji) zawierający wniosek (do pobrania na stronach starostwa) o skierowanie Julka do kształcenia specjalnego w szkole takiej i takiej (tu właściwe zaświadczenie ze szkoły) na podstawie orzeczenia o kształceniu specjalnym takim i takim (w załączeniu). Wcześniej upewniłam się, czy można listownie załatwić sprawę. Nie uśmiechało mi się zwalnianie z pracy i podróż do Mińska Mazowieckiego do urzędu, który pracuje w godzinach mojego urzędu. Miła pani przez telefon poinformowała, że można. Wysłałam. Teraz ruch należał do starostwa, które miało obowiązek wysłać mój wniosek do Biura Edukacji m.st. Warszawa, pod który podlegają warszawskie szkoły specjalne i jak domyślam się – wszystkie szkoły w ogóle. Biuro weryfikuje, czy w danej placówce jest miejsce dla ucznia spoza Warszawy. Stwierdza fakt i do starostwa oraz wnioskodawcy wysyła skierowanie. Czysta formalność.

Nasza formalność była rzeczywiście formalnością, która przebiegła w iście urzędowym czasie, sprawnie i bez potknięć. Po tygodniu otrzymałam ze starostwa pismo informujące mnie o przesłaniu naszego (rodziców) wniosku do Warszawy. Przy tym podano osobę do kontaktu w razie pytań. Nie skorzystałam, ale wiedziałam, że – gdyby co – mam do kogo dzwonić. Cenna rzecz. Punkt dla urzędu. Przed upływem 30 dni otrzymałam upragniony list, który zawierał skierowanie Julka do szkoły na Żoliborzu. To samo skierowanie z automatu otrzymała pani dyrektor. Formalnościom stało się zadość. Uf.

Teraz uzbrojona w:

skierowanie do szkoły specjalnej na Czarnieckiego,
zaświadczenie o przyjęciu Julka do szkoły,
orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego,
orzeczenie o niepełnoprawności

mogę wystąpić z wnioskiem do mojej gminy (obowiązek dowozu ucznia niepełnosprawnego do szkoły spoczywa właśnie na gminie) albo o zorganizowanie transportu albo o zwrot kosztów dowozu do szkoły. Czyli będzie ciąg dalszy. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz