sobota, 3 sierpnia 2019

Kaszuby

W tym roku główną część naszych wspólnych wakacji spędziliśmy na Kaszubach. Chciałam pokazać chłopakom miejsce, które poznałam jakieś trzydzieści lat temu (!), gdy byłam niewiele starsza od Krzysia. Mam sentyment do tej pagórkowatej krainy pełnej ukrytych, czystych jezior.
Zamieszkaliśmy w Kartuzach i zwiedzaliśmy Szwajcarię Kaszubską. Trochę taplaliśmy się w jeziorach, trochę wędrowaliśmy po kaszubskich wzgórzach (najmniej ulubiona czynność moich synów, motywowanie do chodzenia chwilami przyprawiało mnie o zgrzyt zębów), trochę zaglądaliśmy w zakamarki tutejszych kościołów, trochę smakowaliśmy lodów, raz zaliczyliśmy kurs rowerkiem wodnym (po jeziorze Kłodno), byliśmy w Chmielnie, Ostrzycach, Szymbarku, Stężycy. Weszliśmy na Wieżycę, a nawet na platformę widokową na jej szczycie (za moich czasów nie było tej wieży). Trudno mi orzec, czy chłopców urzekło to miejsce. Oni mają swoje priorytety. Mnie ponownie oczarowało. I gdybym tylko mogła, więcej przełaziłabym na nogach tutejsze szlaki. Wakacje rodzinne mają jednak to do siebie, że trzeba odnajdywać kompromis i zaspokajać potrzeby wszystkich uczestników po trochu. Wtedy jest szansa na udany wyjazd. Nasz chyba się udał. :)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz