Każda wędrówka ma jakiś cel.
Nasza rowerowa - zwykle lody.
Wczoraj Julek wybrał sorbet arbuzowy, ja - brzoskwiniowy, Radek pozostał przy wodzie.
Przy okazji przetestowaliśmy na nieco wydłużonej trasie rower, który Radek zakupił wiosną z myślą o rosnącym Julku. Jeszcze w tym roku Julek jeździ ze mną. Dwa lata temu, a może trzy? kupiliśmy siodełko, które mocuje się nad tylnym kołem. Jest oparcie, nawet pas bezpieczeństwa, po bokach koła składane oparcia na stopy. Siodełko obliczone jest na 35 kg, ale obciążenie tylnego koła na 25. Tyle, ile Julek obecnie waży. Pewno i w przyszłym roku dałoby się Julka wozić, ale perspektywa staje się coraz węższa.
Radek chcąc temu zaradzić w maju przeszperał Internet i kupił tandem rehabilitacyjny, sprowadzany z Holandii, wyprodukowany w Stanach. Używany, w bardzo dobrym stanie.
Do roweru trzeba się przyzwyczaić. Mało zwrotny, nogi prawie w poziomie. Krzesełka z oparciami zamiast twardych siodełek nieco rekompensują te niedostatki. Można je regulować dostosowując do wzrostu pasażera. Julek generalnie nie pedałuje. Chyba że jest to stacjonarny rowerek. Trasa na kilka machnięć nogami, z gwarancją nieruszenia się z miejsca. Nie ma potrzeby zmagać się z równowagą. To jasne.
Tandemem mamy nadzieję przechytrzyć Julka. I gdy nieco podrośnie (teraz ledwo sięga pedałów Przy maksymalnym przesunięciu siedziska do przodu) zmotywować go do pedałowania. Bez obaw, że straci równowagę.
Tymczasem jeździ z tyłu wygodnie niczym paź. Ogląda świat z pozycji pasażera, a nie współrowerzysty. I jest zadowolony.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz