czwartek, 9 maja 2013

Pierwsza ucieczka

Plan był prosty: uśpić czujność szpiegującego (mamusiowego) oka i trenować na wybranym obiekcie. Guziki maszyny od napojów wymarzone. Sięgać sobie, sięgać, sięgać mimochodem.
Plan wypalił.
Uśpiona czujność zasiadła wygodnie na tronie. Spodnie spuściła właściwie.
A sprawa się rypła. Klamka zapadła. Zasuwka puściła.
Widok mojej pogoni bezcenny.
Jedną ręką łapałam w locie Julka, drugą opuszczone spodnie.
Pomocy znikąd nie było.
I dobrze! :D





6 komentarzy:

  1. Doświadczenie bezcenne, hahahaha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w tej pogoni ze spodniami w garści dałaś jeszcze radę zrobić zdjęcia?? Jesteś niezwykłą kobietą! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotkowałam Julka zmagania na luzie, siedząc sobie na kibelku, przekonana, że nawet, jak dosięgnie i naciśnie klamkę, to zasuwka przytrzyma. A tu zonk! :))) Jak biegłam, to już bez telefonu.

      Usuń
    2. Moja pierwsza myśl też była: skąd też u Ciebie ta trzecia ręka do telefonu :-)))).

      Usuń
  3. Ha, ha, ha, ale przygoda. :))) No cóż, czas zacząć bieganie :D.... a z tą trzecią ręką, to chyba każdy ma podobne skojarzenie. Trening czyni mistrza, nabierzesz wprawy i dasz radę. :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy za żadnym facetem nie biegałam. Julek to zmienił. Ma chłopak moc. ;))

      Usuń